Odbyliśmy z Jankiem malutką wycieczkę. Do Brna. Czechy jak wiadomo nie są narodem wierzącym. Tylko 10% deklaruje katolicyzm, a 5% zagląda do kościoła. Brno to Morawy. Tam trochę lepiej. Wycieczka nie była krajoznawcza. Ksiądz tamtejszy, duszpasterz szpitali, zdaje się jedyny na całe Brno, organizuje co roku spotkania z pracownikami służby zdrowia. Było ok.250 osób. Głównie świeckich, ale także kilka sióstr zakonnych i zakonników. Imponujące jak na garstkę chrześcijan, bo spotkanie jest ekumeniczne. Miałam mówić o zagrożeniach, jakie czyhają na tych, którzy mają do czynienia z chorymi i słabymi. W wielkim skrócie- jedno, to stawianie się na miejscu Pana Boga: ja jestem wszytkowiedzący, ja jestem wszechwładny. To Bóg jest dawcą życia i tylko On może je odebrać. My nie możemy decydować kto ma żyć, a kto nie. Drugie- to zanik sumienia w zetknięciu z systemem, który wymusza pozostawienie wielu ludzi, zwłaszcza słabszych i biednych bez pomocy.
Przy okazji wpadliśmy do małej wioski gdzie dwóch księży żyje we wspólnocie z młodzieżą. Gromadzą i formują liderów parafialnych. Było dzieciaków kilkadziesiąt. Wiek gimnazjalny. Przez kilka godzin żadne nie wyjęło komórki. I nikt nie kaprysił przy kolacji złożonej z niewielkiej ilości sera i chleba. Kościół tam biedny jest, ale żywy.
A dzisiaj Dzień Autystyka i bawiliśmy się nieco z Arturem. “Lezent” też był, a jakże. I lody. Jak szaleć, to szaleć, zwłaszcza, że wszystkie sprzęty jakie miał do odtwarzania bajek wysiadły na raz i rano była rozpacz. Mamy więc nową “tabletkę”. Aż się personel sklepu roześmiał na widok radości hrabiego. Tak cieszyć się potrafią najmniejsi. Maszerował potem przez całe centrum handlowe i pokazywał każdemu, co ma. Radością trzeba się dzielić! Prostota ubogiego. Nic to, że zakupy robiliśmy w niedzielę. Czyż właśnie tego dnia nie ma być fajnie?
W schronisku dla chorych mieszka pan Krzysztof, lat 60. Przepił życie i głowę, jest praktycznie leżący. Mieszka także pan Zbyszek, lat 83. Życia nie przepił, tylko stareńki już jest i ma Parkinsona. Nie ma się nim kto opiekować, u nas czeka na DPS. Pan Zbyszek co wieczór układa pana Krzysia do snu: zdejmuje mu buty, skarpetki, okrywa kołdrą. Rano z trudem podnosi się z łóżka, budzi pana Krzysia: śniadanko, Krzysiu, trzeba jeść, żeby żyć. I trzęsącymi się rękoma ubiera pana Krzysia. Nikt mu nie każe, nikt go o to nie prosi, pielęgniarze by to zrobili, ale pan Zbyszek jest dobrym człowiekiem i pomaga koledze w nieszczęściu resztką sił. Nasi ludzie, wspaniali ludzie!
Pan papug Aleksander dołącza do bandy rozwydrzonych zwierzaków i rządzi. Ostatnio zajmuje się Arturową biblioteką i drze się oburzony, kiedy go stamtąd zabieramy. Uczony on jakiś, czy co? Dom jest pod patronatem św.Franciszka, ale są granice zwierzęcego państwa.
Nad-obowiązkowo
Utopiony w Wełtawie, po więzieniu i torturach za odmowę wyjawienia tajemnicy spowiedzi. Jego figury – nepomuki– stoją w wielu miejscach w całej Europie tam, gdzie groziły powodzie.
Patron Czech, spowiedników, szczerej spowiedzi, dobrej sławy i orędownik w czasie powodzi. Chroni przed suszą i powodzią, czyli ma niezły zgryz w niebie, jak znaleźć złoty środek.
Jeśli niewiara oznacza, że człowiek sam dla siebie jest Bogiem, wówczas zalecałbym najwyższą ostrożność, bo potem z takimi bogami w domu dość trudno się żyje.
Uczę się radośnie wypuszczać sprawy z rąk mając świadomość, że człowiek nie może być wszystkim. Czynię to, czego nie mogę zwalić na kogoś innego-jestem po prostu.
Jezus nie jest kumplem, z którym mogę sobie pogadać, a Pan Bóg nie jest “tatuśkiem reprezentowanym przez kościelnych tatuśków”, którym pokrzyczymy “hurra!” , a potem jeszcze raz “Hurraalleluja Panu Jezusowi, o tak właśnie dzieci, głośno i wszyscy razem!”./ks.Tomasz Halik-Czech, wyświęcony potajemnie w 1978 r, ksiądz podziemnego Kościoła Czechosłowacji. Filozof, teolog, psycholog, laureat Nagrody Templetona, Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej/