Jak długo tutaj nie piszę, to zmywają mi głowę Czytelnicy, jak zajmuję się pisaniem, to patrzą na mnie z wyrzutem Współpracownicy i niecierpliwią Ubodzy, że nie “obsłużeni na czas’, a bez względu na to czym się zajmuję, Artur jęczy, że nie nim właśnie. No i dochodzą niezadowoleni dzwoniący z propozycjami, zaproszeniami i czasami, sorry, niezbyt mądrymi pytaniami, którym muszę odmówić z braku czasu, a bywa, że i zainteresowania. Nie mogę znać się na wszystkim, komentować każdego wydarzenia i być na raz w kilku miejscach. “Nie da się”, jak mówi mój synek, kiedy usiłuję wyciągnąć zapalniczkę z butelki po pepsi. Oczywiście ostatnią, jaka była do użytku. On zaś uśmiecha się z politowaniem patrząc na moje próżne wysiłki. Ma to opracowane, żeby się nie dało z ukochanych butelek wyciągnąć niczego, co tam wepchnął.
No więc ogłaszam, że się nie da. Pokój i spokój wewnętrzny zachowamy w wirze życia, jak owo “nie da się” pokornie zaakceptujemy.
I tak żyję sobie ze świadomością wiecznego nieodrobienia zadanych lekcji. Przecież nie zostawią mnie na drugi rok w tej samej klasie.
A życie wiruje. W sobotę bal nad bale w schronisku dla chorych. Ukończony remont domu znajomej rodziny. Błażej z Piotrkiem przygrzali nóżki w Nagorzycach i wyszło przy okazji, że nasi dzielni zupowicze na Plantach termosy z ową zupą rowerami wożą. Bohema Bohemą, ale jam kobieta praktyczna, wyskrobałam nieco kasy i na wydechu Miki z Inżynierem samochód im kupili. Nie tylko zupinę, ale ludzi będą mogli wozić do lekarza na przykład. Rowerem po Krakowie z chorym na ramie jakoś trudno. Nawet młodym gniewnym. Inwestycja zwróci się w Niebie. Dziś Miki pognał do Warszawy brykę rejestrować i za kilka dni krakowianie zobaczą czarnego Citroena z wielkim logo Zupy na Plantach. O ile Bohema dostarczy mi obiecany projekt graficzny reklamy.
Na balu byli z nogami i bez, z głową i może nie całkiem, starzy i młodzi czyli – tylko u nas.
The specified carousel id does not exist.
Nasze chłopaki w krakowskim domu już zaczęli prace. Niestety grypa ich zmiotła z powrotem do Zochcina. Od przyszłego tygodnia wracają. Potrzebnych jest kilku sprawnych facetów do prac demolkowych na Bronowicach. Chętni proszeni są o kontakt ze mną. Inżynier jak zwykle nie miał czasu chorować, no i teraz padł zupełnie. Czas musiał się znaleźć. Mam nadzieję, że powstanie za kilka dni. Nie lekceważcie grypiska!
Dom na Łopuszańskiej prowadzi teraz Ania z Piotrem. Jeżdżę do stolicy lekko ich wspierać, ale niebawem będą lepsi ode mnie i nie będą starej potrzebowali, chyba, że do roboty na drutach.
Staruszek tam przyszedł po coś do jedzenia. Praktycznie bez butów. Maciek po buty biegiem do sklepu skoczył, bo nie było w domu odpowiedniego numeru, ale coś mnie tknęło i zaczęłam człowieka wypytywać, gdzie i jak mieszka. No i już wczorajszą noc dziadek spędził w schronisku dla chorych, w ciepłym łóżku, wykąpany i przebrany, ściskając nowe buty jak ukochane dziecko. Niestety na dostawce. Nie wystarczy podać talerz zupy. Trzeba spotkać człowieka. Pan nie mieszkał nigdzie.
Wygląda na to, że Władza chwyciła temat i jednak chorych do schronisk można będzie przyjmować bezkarnie. Przynajmniej jeden kłopot z głowy, choć przypomina się piosenka: “Po co nam to było”. Wypada tutaj podziękować ludziom, którzy zaangażowali się ze strony Władzy w poprawę przepisów. Mam nadzieję, że uda się zrobić coś mądrego dla ludzi bezdomnych. Choć żal “straconych lat”, które wielu z nas mogłoby poświęcić na rzeczy bardziej konstruktywne niż walka z niemądrą biurokracją. Niszczy się łatwo, buduje dużo trudniej.
Oglądamy w telewizji z Grzegorzem wojnę w Syrii. Szaleństwo destrukcji. Pycha, która uzurpuje sobie prawo do rządzenia światem. Zalękniony, obojętny lub cyniczny świat milczy. Za dziesiątki lat jakoś ten kraj ludzie odbudują. Ci, którzy przeżyją.
Mądrość miłości to budowanie. Jednak nie można jedną ręką budować, drugą niszczyć. Chrześcijanin nie ma wyboru.
Nad-obowiązkowo
Jezu, przypominasz nam, że Duch tchnie, kędy chce.
Jest w sercach i czynach
tych wszystkich, którzy walczą z nędzą,
złem na ziemi,
niesprawiedliwością, która niesie śmierć.
Jakie by nie były ich przekonania czy religia
sprawiają, że zakwita życie tam, gdzie zasiano śmierć.
Oni są dla nas.
Widzisz także, Jezu, Twojego Ducha w działaniu
w tych wszystkich ludzi o sercach jasnych,
współczującym spojrzeniu,
wyciągniętych rękach.
Oni budują Królestwo
i rozciągają Zbawienie na cały Wszechświat
Realizują życzenie Mojżesza:
“Uczyń z całego ludu lud proroków.
Oni są dla nas.
Jezu, wyzwól nas lęku przed tym, który wierzy w Ciebie inaczej.
Naucz nas odczuwać nasze braki jako wezwanie do budowania razem wspólnoty,
do wspólnej pracy nad budową świata, w którym każdy będzie mógłna swój sposób iść za Tobą i żyć jak Ty./s.Marta Lamothe, Kanada/