Chwytam tylko niektóre wieści z naszych domów, bo nikt nie ma czasu na dzwonienie z plotkami lub wysyłanie maili pt.”co słychać” . Wbrew naturze wszystko posuwa się do przodu. Mimo tego, że tu kucharka się spije i trzeba ją zwolnić oraz szybko szukać nowej/na szczęście nasi pracownicy socjalni i pielęgniarki potrafią gotować, więc obiad stale jest/, tutaj kolejny samochód wysiadł, a tam ktoś poszedł na zwolnienie i plany trzeba błyskawicznie zmienić. W ten to sposób wychowawca zamienia się w kucharza, kierowcę i majstra, kierowca załatwia sprawy socjalne, a majster zajmuje się zaopatrzeniem. Jeśli ktoś szuka ścieżki rozwoju lub poszerzenia kompetencji, to tylko u nas. Po jakimś czasie wszystko wraca do normy, żeby znów się zawalić. Niemożliwe staje się możliwe, a w ostatecznym rozrachunku Pan Bóg się lituje/czasem/ i przysyła jakąś dobrą duszę, która łata dziury. Kaśkę na przykład, która ratuje mnie w Nagorzycach gotując, sprzątając i inne czynności konieczne, acz upierdliwe wykonując, co pozwala mi wyjechać po materiały na remont, zakupy i inne wzniosłe sprawy. Na szczęście u nas systemy nie obowiązują. To ręczne cerowanie świata, nie maszynowe.
Kupowałam kuchenkę gazową. Sprawa pilna, bo w domu ludzie, stara padła z przemęczenia, a jeść trzeba. W sieciowym markecie znalazłam, w Ostrowcu. Kuchenkę musi podłączyć ich człowiek w mieszkaniu klienta, na co z dowozem jest promocja-koszt 1 zł. Kwestia gwarancji. Bosko, pomyślałam, ale bosko było krótko. System zamówienie mógł przyjąć dopiero na sobotę, a była środa. W czwartek system ma zaprogramowany Ostrowiec, w piątek wolne. Pracownik stał bezradny przed komputerem. Nie da się przestawić systemu.
Kilkaset metrów od sieciówki jest prywatny sklepik z AGD. Wymarzona kuchenka pracowała u mnie już w czwartek, bo właściciel zadzwonił do pana Frania, pan Franio podłączył kuchenkę w sklepie/dowieźliśmy butlę i reduktor/, sprawdził, pieczątkę przybił i gotowe. Świat systemu kontra życzliwy człowiek, w dodatku dbający o swój/klienta interes.
Gości całe naręcze. MałgosiaK – blogowa Przyjaciółka z rodziną z Francji, z Ukrainy rodzina obecnie już żony Tomka, Pascal z żoną-założyciele Wspólnoty, czyli małe ONZ, bo Syria w osobie Grzegorza no i Maroko, choć obecnie na wyjeździe w Warszawie. Dzielna pani Renia wpada z Zochcina od czasu do czasu w kwiatkach zrobić porządek. Pięknie musi być, bo ludzie miastowi zmęczeni przyjeżdżają, niech trochę przyrody złapią do duszy.
Zwierzaki też ci u nas różnej rasy i gatunków. Do ekipy dołączył Pan Jeż. Mieszka w dzikim winie przy domu, a wieczorem człapie do psiej miski i nie przeszkadza sobie w konsumpcji nawet kiedy potężna suczka, Łapa, albo mops dyszą mu nad głową. Swoją drogą wczoraj mnie zaskoczył ilością zjedzonej gotowanej wątróbki. Gdzie mu się, takiemu maleństwu to zmieściło? Pan srok od zawsze przylatuje raniutko na balkon i wali dziobem w szybę. Latem jest to przyjaźń zupełnie bezinteresowna, bo jedzonko dostaje tylko zimą.

Artur, jak przystało na dorosłego faceta dostał na swoje 30-te urodziny całkiem męskie prezenty od licznej rodziny. Płyty z bajkami, książeczki z policjantami, Scooby Doo, a jakże, poduszkę z mopsem i wiele innych niezbędnych, męskich akcesoriów. Wszystkiego, jasne, po dwie sztuki. Całe łóżko jest zawalone gadżetami, a on siedzi i się delektuje, mimo tego, że miał ataki padaczki. Czyż nie chodzi o to, żeby każdy miał chwilę szczęścia na swoją miarę? Zamiast tortu był sernik na zimno z torebki, ale świeczki zgasił. No i msza była w jego intencji, a dzwonił na podniesienie ze zdwojoną energią.
Największym jednak prezentem był Pascal, który jest na liście ulubionych postaci, obok św.JPII, św.Matki Teresy i św. Ojca Pio. jedyny, którego można mieć na żywo z tego zacnego towarzystwa.
Nad-obowiązkowo
Luzik w świętości i ludzkie przyjemności
Z okazji kanonizacji św.Matki Teresy z Kalkuty 1500 bezdomnych objadało się pizzą neapolitańską upieczoną w Watykanie na specjalnie sprowadzonych z Neapolu na tę okoliczność piecach. Podobno była znakomita. /info z pierwszej ręki, od.Arcbp,Krajewskiego, pomysłodawcy, który tam był i jadł/
Dla św. Ignacego najlepszym odpoczynkiem była…..gra w bilard. Św.Karol Boromeusz grał w szachy, za co go ganiono. Kiedyś ktoś go zapytał: -A co byś zrobił, gdyby podczas rozgrywania przez ciebie partii szachów nastąpił koniec świata?
-Grałbym dalej-odpowiedział święty.
Ulubioną książką św.Filipa Nereusza, oprócz rzecz jasna Ewangelii, był zbiór dowcipów.
Św.Teresa z Avila zachęcała swoje siostry do tańca z kastanietami i śpiewu.
Św.Jan Bosco zabawiał chłopców, którymi się opiekował kuglarskimi sztuczkami.
Św.Katarzyna ze Sieny miała krąg przyjaciół, których pociągała nie tylko jej osobowość i pobożność, ale także…dobra kuchnia. Podobno świetnie gotowała.
Św.Franciszek Borgia jako generał Jezuitów, mimo wielu spraw na głowie, pocieszał i rozweselał smutnych nowicjuszy.
Św.Aldemar, mnich benedyktyński nie miał serca, żeby wykurzyć pszczoły z szafy klasztornej, którą zamieniły w ul.
Św.Marcin de Porres bronił myszy w klasztorze, tłumacząc przełożonym, że dziurawią odzież w magazynie, bo są niedostatecznie odżywione i dokarmiał je.
Św.Filip Nereusz odsyłał ofiarodawcom żywe bażanty i gołębie, przeznaczone na jego stół z adnotacją, żeby zachować je żywe.
Św.Hugo z Lincolnu miał zaprzyjaźnionego łabędzia.
