Wczoraj dzwonił ksiądz Jan. Ksiądz Jan ma lat 80+. Ksiądz Jan niedawno skończył budowę nowego schroniska dla starych ludzi ze wsi. Co prawda ja bardziej lubiłam te stare budynki, ale nowe są godne podziwu. Wiadomo jak to jest, kiedy babcia czy dziadek w domu zawadza i po przeliczeniu, okazuje się, że staruszkowy dochód nie wart zachodu. I ksiądz Jan zestarzał się ze swoimi staruszkami. Tylko metrykowo, bo forma świetna. /To dla pokrzepienia serc w sprawie wieku emerytalnego/.
A dzwonił z prośbą, żebym porobiła zdjęcia z imprezy. Impreza zaś niecodzienna. Przyjechał do nich, do Nowego Skoszyna, obraz Ecce Homo namalowany przez Adama Chmielowskiego, późniejszego brata Alberta od nędzarzy, a obecnie niebiańskiego VIP-a, czyli świętego.
Pojechaliśmy z Tamarą, Arturem i Felicjanem/nieodłączny kumpel-pies Artura/. Arturowi ledwo wyrwałam księgę pamiątkową obrazu. Felicjan zachował się godnie, a Tamara była wzruszona. Ze zdjęciami kłopot miałam, bo oświetlenie fatalne. Ale coś tam się skleci, żeby mieszkańcy mieli na pamiątkę.
Obraz-powie ktoś- kawałek płótna. Niby nic. A jednak. Przejmujący i przenoszący nas w tajemnicę. Namalowany z rozmodlonego serca o sercu Boga. Obraz może być namiotem spotkania. Żyjemy w cywilizacji obrazkowej. Co spotykamy poprzez codziennie oglądane obrazy? Lub kogo? czytaj dalej