Zawsze robią na mnie smutne wrażenie pseudo nowoczesne kościoły przypominające hale targowe. Najwięcej takich budynków – pustych i zimnych spotkałam we Francji. Pustych zresztą nie tylko z powodu braku wyposażenia i dekoracji. A ze starych świątyń powyrzucano obrazy i rzeźby. Opowiadała mi znajoma Belgijka, że modliła się kiedyś w kościele, z którego powynoszono figury i obrazy i rzucono na dziedziniec. Obserwowała starsze kobiety, które przychodziły na ten dziedziniec i modliły się przed tak im bliskimi figurami rozrzuconymi w nieładzie. Lubię stare wymodlone kościoły i kaplice. Pokolenia przede mną rozmawiały tam z Panem Bogiem. Ciągłość to wielkie bogactwo. Historia Kościoła- któż ją zna chociaż pobieżnie? A przecież to historia rodzinna.
Może obraz lub rzeźba, na którą natknie się czyjś wzrok doprowadzą do Boga, a przynajmniej choć na chwilę otworzą kogoś na inną rzeczywistość.
Z drugiej strony w Bazylice w Lisieux widziałam tłumy, które modliły się i zapalały świeczki przed relikwiami św. Teresy. Najśw. Sakrament był ledwo widoczny w kącie kościoła. Wszyscy Go mijali obojętnie. Święta na pewno wszystkie westchnienia przekierowuje na właściwy adres. W kąt kościoła. Po to chyba są święci, a przede wszystkim Matka Boża. No i kolejny św. Józef stanie w schronisku dla chorych. To ich opiekun. A Maryja w Nagorzycach. Przed każdym z  naszych domów stoi figura, a tam jeszcze nie. Czy to złagodzi kłótnie w tym domu? No cóż, jak Ona sobie nie poradzi, to kto? I w ten sposób dajemy sygnał wszystkim mocom niebiańskim, że mamy dosyć i prosimy, żeby odpowiednie tamtejsze czynniki zajęły się mocniej  sprawą.
W końcu to nie nasze domy tylko Jezusa i Jego Matki. Efekty już są.