Kiedy zainstalowałam kolejne programy do komunikacji przez internet, Tamara skomentowała: teraz to już w ogóle nie będziemy się widywać. Na szczęście nie jest tak źle.Ale coś jest na rzeczy.
Dzięki telefonom i internetowi utrzymujemy kontakt z bliższymi i dalszymi, jak obserwuję niekiedy, ustawiczny. Bez chwili oddechu. Śledzimy nasze dzieci, męża, żonę, wciskamy klawisze komórki i non stop gadamy i piszemy. Czy może nam to zastąpić spotkanie? Spojrzenie w oczy, widok twarzy, ciepło kogoś bliskiego? Czy przez telefon można odczuć radość ze wspólnego przebywania i wspólnego milczenia?
Pan Jezus jest wszędzie. Zgoda. Ale- Bóg przyjął konkretną postać. Człowieka. Pozostaje z nami pod postacią chleba. W Eucharystii. A ta schowana jest w kościele w tabernakulum.
Więź jaką mamy z najbliższymi trwa mimo odległości, dzięki miłości. Jednak bez spotkania powoli więdnie, a tęsknota jest dowodem na to, że potrzebujemy ich realnej obecności.Podobnie- bez spotkania twarzą w twarz z Chrystusem w Eucharystii ryzykujemy odcięcie od źródła.
 I- może to najważniejsze- Bóg za nami tęskni.
 Z babcią możemy rozmawiać przez telefon, ale największą radość sprawimy jej wpadłszy na herbatę. Przygotuje wtedy stół z obrusem, upiecze ciasteczka. A czy Pan Jezus może upiec ciasteczka dla kościelnej myszy? Na pewno, ale chciałby także dla nas.
A myszkę dzisiaj złapałam do słoika i jako, że sakralna, to z honorami została wypuszczona do stodoły.