Ponad 5 godzin w izbie przyjęć jednego z pobliskich szpitali z młodą zwijającą się z bólu niewiadomego104562091 pochodzenia. Inni nieszczęśnicy to przeważnie starsi ludzie. Samotni, dzwoniący do jakiś dalekich krewnych lub czekający na łaskę sąsiadki czy opiekunki, że pomoże wrócić do domu, zaopiekuje się psem czy pozostawionym rowerem. Jedna tylko panienka, lat trzy, z koralikami w nosku. Klasyka. W każdej dziurce po jednym, starannie wepchniętym. Generalnie atmosfera była życzliwa, personel dwoił się i troił, co niewiele przyspieszało procedury. Znaczna jego część zaabsorbowana była ratowaniem pijanego w sztok młodzieńca, który bywalcem tam jest. Zlikwidowano izby wytrzeźwień, więc schorowani staruszkowie tudzież dzieci wysłuchują przekleństw i wdychają opary alkoholu. To oczywiście w imię zapewnienia praw obywatelskich, w tym prawa do wolności picia. Standardy europejskie mamy.

Duże miasta gromadzą różne drogi, jakie my, ludzie odkryliśmy, aby wyrazić sens życia, gdziekolwiek jesteśmy. Ale wielkie miasta skrywają również oblicza tych wszystkich ludzi, którzy zdają się do nich nie należeć, lub są obywatelami drugiej kategorii. W wielkich miastach, pod hukiem ruchu, pod „szybkim tempem zmian”, mija niepostrzeżenie tak wiele twarzy, ponieważ nie mają „prawa”, aby tam być, nie mają prawa, żeby być częścią miasta. Są to cudzoziemcy, dzieci, które się nie uczą, osoby pozbawione ubezpieczenia medycznego, bezdomni, zapomniane osoby starsze. Ci ludzie stoją na krawędzi naszych wielkich arterii, na naszych ulicach, w ogłuszającej anonimowości” Papież Franciszek w NY.

Krótka wizyta księdza, który świętym jest niewątpliwie, a w swoim mieście/Tarnobrzeg/ od lat tworzy miejsce dla bezdomnych, starych, chorych, dzieci i generalnie każdego, kogo coś boli albo boleć może za chwilę. Problem ma ów święty człowiek, bo w schronisku dla bezdomnych miejsc 80, a on przyjął nieco więcej. No i się zaczęło: obniżył standardy tym, co się pierwsi załapali na deklarowane 80 łóżek i pismo ze stosownego urzędu otrzymał, że przecież tak nie wolno. Urząd ten, ani też żaden inny, pieniędzy mu nie daje, żeby była jasność.
Wszystko to utrzymują dobrzy ludzie i parafia. Proponowałam mu dwa wyjścia: albo niech urząd wskaże paluszkiem, kogo ma wyrzucić na ulicę, albo niech on wsadzi w samochód pierwszych ponadstanowych z brzegu i od urzędu wywiezie. Bezczelność polega na tym, że kiedy obywatele organizują się i pomagają innym obywatelom tam, gdzie państwo sobie nie radzi, państwo poprzez swoje urzędy dyktuje, jak mają to robić nie dając pieniędzy. Dodam, że najczęściej nie mając też pojęcia o problemie.

Gremi pauvres.htmŻeby oczekiwać standardów, trzeba zainwestować, drogie Państwo, a na to nie masz wielkiej ochoty. I potem te standardy utrzymać. Ludzie, owszem potrzebują minimum do godnego życia, ale to oznacza spokojny kąt, czyste łóżko, jedzenie i serce. Może być materac na podłodze lub dostawka. I to w księżowskim schronisku otrzymują, a nawet więcej. Bo tego typu domy nie opierają swojego bytu na wyliczonej stawce żywieniowej i rocznym budżecie. Czym więcej dajemy, tym więcej otrzymujemy. Tak działa ekonomia miłosierdzia.

Jezus wciąż puka do naszych drzwi, drzwi naszego życia. Nie czyni On tego za pomocą magii, z efektami specjalnymi, z migające światła i fajerwerkami. Jezus wciąż puka do naszych drzwi w obliczach naszych braci i sióstr, w obliczach naszych bliźnich, w obliczach tych przy naszym boku./Papież Franciszek NY/

A jak usiłujemy tych “naszych ponadstanowych” zwrócić państwu do jego placówek, to ono dostaje zawału, bo nie stać go na to. Pobyt w DPS kosztuje ok.3000 zł. Nie wszystkich na to stać i nie wszyscy tego potrzebują. Tych dwuosobowych pokoi z łazienką i innych udogodnień. To jest dopiero życie ponad stan. Więc rzesze  starych i chorych pozostają bez opieki lub są w schroniskach dla bezdomnych. I kółko się zamyka, ale urząd czuwa. Osiemdziesięciu, a reszta? ….No, co z tą resztą? Żaden człowiek nie jest ponad-stan.

Wiemy, że Jezus chciał okazać solidarność z każdą osobą. Chciał, by wszyscy doświadczali Jego towarzystwa, Jego pomocy, Jego miłości. Utożsamiał się z tymi wszystkimi, którzy cierpią, którzy płaczą, którzy cierpią wszelkiego rodzaju niesprawiedliwości. Mówi nam to jasno: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” (Mt 25,35).

Wiara pozwala nam poznać, że Bóg jest po naszej stronie, że Bóg jest pośród nas, a Jego obecność pobudza nas do miłości. Miłosierdzie rodzi się z wezwania Boga, który wciąż puka do naszych drzwi, drzwi wszystkich ludzi, aby zaprosić nas do miłości, współczucia, do służby jedni drugim.- /Papież Franciszek w NY/