Pewnie wszyscy mamy równy zapieprz. Ja ostatnio byłem dwa dni w Zakopanym. Nie, wbrew pozorom nie na wypoczynku ale za pracą w handlu obwoźnym. Tym razem ze szwalnią i przetwórnią. A że to Zakopane to siczki handlorze mieli towory z gornej półki! Byli kupcy z Rumunii, Węgier, Czech, Ukrainy, Słowacji, Włoch i różnych części Polski. Handel był słaby ale mieliśmy fajnych kolegów-sąsiadów. Na przeciwko po lewej stronie naszej budki stali przedstawiciele wyrobów alkoholowych, i mieli najlepsze branie, na przeciwko po prawej stali Włosi z wędlinami i serami. Z lewej i prawej strony stały szalenie sympatyczne Rumunki tyle, że z bezpośredniej konkurencji ponieważ miały nawet (!) konfiturę z zielonych orzechów. W między czasie były oczywiście różne pokazy: parada owczarków podhalańskich, przejazd bryczek, tańce ludowe, kabaret góralski, pokaz wyrobu oscypków, koncerty i w ogóle dużo się działo. Szefowi ekipy, czyli Tamarze, najbardziej zaimponował skrzypek Tomasz Dolski. Trzeba przyznać, że niesamowicie grał. Niestety nie dotrwaliśmy do końca imprezy gdyż koszty rosły, a samo Zakopane jako punkt sprzedaży to strzał kulą w płot. Ale jeśli nie wyszło w samym bezpośrednim handlu to być może zwiększą się zamówienia w sklepie internetowym.
Co do patentów w trakcie sprzedaży: z Marceliną opracowaliśmy wabik na klienta. Potrzebna jest kołyska, lalka w miarę wyglądająca na żywą i ładna dziewczyna w sukni ze szwalni (może być Marcelina) lub przystojny facet (z konieczności ja) w koszuli ze szwalni. Siedzi się przy kołysce i się buja lalkę umieszczoną wewnątrz, klient podchodzi i okazuje niemałe zdziwienie: Ooo!! Ja myślałem/myślałam, że to prawdziwe dziecko! Na to odpowiada osoba bujająca:       ” Bujnąć „Staśkiem” na szczęście!”.  Po bujnięciu: „To teraz kupić słoik na szczęście!”
W Zakopcu często działało.  Poniżej o górolach, a jeszcze dalej próbka z Tomasza Dolskiego./Tomasz/

I tak miłość bliźniego zaklęta w słoikach  z naszej przetwórni /wszak daje ona pracę ludziom/ prowadzi do bujania Stasia. Na razie tylko lalki w kołysce. Jak nie wychodzi, co miało wyjść, to trzeba się ucieszyć z tego, co jest. Czasem cała para w gwizdek i kicha! Choć niewiele zarobili, więcej stracili, to …..cosik zobaczyli.  Przecież nigdy by do Zakopanego, ot tak, na wczasy nie pojechali. Za drogie progi na nasze nogi.
PS Stasia będzie można pobujać w sobotę i niedzielę na Jarmarku Dominikańskim przy Freta w Warszawie.

Nad-obowiązkowo
Teraz próbujemy kochać
robiąc sobie czasami krzywdę, sprawiając zawód, zdradzając;
ale kiedy będziemy „u siebie”
miłość będzie tak codzienna jak chleb i mocniejsza niż jutrzenka.


Teraz szczęście i majętność należą do bogatych i silnych,
ale kiedy będziemy „u siebie”
Bóg nałoży swój fartuch 
i poda najmniejszemu największą porcję szczęścia .ks.G.Madore