Nie myślcie sobie, że nic się nie dzieje. Czasem dzieje się tyle, że nie ma czasu pisać. W przerwach między codziennym bałaganem: zaopatrzenie- wysłać chłopaków, ale znaleźć kasę na zakupy, naprawą okularów starszej pani, dostawą talerzy dla naszych Przyjaciół, co nowy domek mają, ale jeszcze trzeba sprzęt w nim mieć do życia, rozkręcaniem klamek od drzwi przez Artura- raz na miesiąc ma taki rzut małego mechanika, kłopotami z pewną młodą damą, co jedno dziecko już posiada, malutkie, a drugie posiadać będzie zaraz, natomiast nie posiada ani pracy, ani mieszkania ani….hm…rozumu potrzebnego do wychowania dwójki dzieci, robię przenosiny tego bloga w miejsce wygodniejsze.
Wszyscy wykorzystują resztki dobrej pogody i remonciki trwają. Panie na Stawkach będą miały wyremontowaną jedną z łazienek, dodatkowe ocieplenie izolatki. Dzieciaki z Nagorzyc- wymalowany korytarz. Chłopaki drapią i ścierają. Nieustająca walka z przeciekającym dachem na razie wygrana. Zobaczymy zimą. Ale ślady po kolejnej awarii zostały w postaci zacieków. Budynek budowano za Gierka. I wszystko jasne. Przynajmniej dla mamutów pamiętających te czasy.
Przygotowania do uroczystego wprowadzenia relikwii św.JPII trwają. Impreza w poniedziałek o 14-tej, gdyby ktoś chciał się przyłączyć. Chryzantemy do donic przed kaplicą dostaliśmy za darmo.
Andrzej jeździ w kółko z różnymi panami od kontroli wszystkiego, Agnieszka projektuje poduszki i torby, pomiędzy prowadzeniem domu i dzieci. Inżynier między chorym tatą na drugim końcu Polski, a Zochcinem, budowami i przetwórnią, Tamara trzyma szwalnię, Warszawa buja się z setkami ludzi. Renia lata między szpitalem, gdzie ma mamę, a Potrzebną. Tomek, Miki i Janek łatają na wsi wszelkie dziury, nie w ścianach, ścian bym im akurat nie powierzyła, tylko w personelu.  A ten zdrowotnie podupada. Wcale nie tylko starzy. Młodzi też. Gosia i Marcin oraz Marzenka- obsługa papierów i finansów, oszaleli. Serwer, na którym trzymaliśmy wszelkie dane biurowe miał awarię. Wszystkie dokumenty z kilku lat trzeba od nowa wpisywać, bo właściciel serwera stracił także kopie zapasowe klientów. Tak wygląda informatyzacja w realu. Bogu dzięki papiery są. Nie ma to, jak stare, tradycyjne metody. Robota na miesiąc.
Jeśli dotarliście do końca tego, niepełnego, raportu, to uśmiech na twarz: dojdźcie do wniosku, że wcale nie macie najgorzej, cokolwiek by się nie działo.  W ostatecznym rozrachunku to Pan Bóg jest szefem i niech się martwi.