Na Łopuszańskiej rządy rozpoczęła Pani Monika. Od razy widać kobiecą rękę. Porządeczki, milutko. Remoncik tamci trwa. To najstarszy z naszych domów w Warszawie. Wiktor z Mariuszem zrobią pięć gwiazdek. Meble zjechały wszystkie, co – nie powiem- wymagało łamania głowy, znalezienia odpowiednich, łapania faktur i zdalnego kierowania: która szafa do którego pokoju itd. Bo wszystko musi się zmieścić i do tego z sensem. Żeby jedni nie mieli kilku stolików, a inni samych szafek. Mogę się wynajmować do projektowania wnętrz schronisk dla ludzi bezdomnych.
Artur wrócił z prawie dwutygodniowych wczasów. Najpierw w Krakowie z Mikim i Tomkiem. Ostatni tydzień bawił w Warszawie, na ukochanej “Siańskiej” czyli Łopuszańskiej. Miki mu towarzyszył, Bratek czyli Jasiek wpadał po pracy i ogólnie panowie dobrze się bawili. Na koniec była proszona kolacja u Janka. Artur zjadł dwie dokładki i gospodarz stwierdził, że chyba więcej ich nie zaprosi. Jak dobrze się bawili, to się oczywiście nie przyznają, męska tajemnica. Synek wrócił cały i trzeźwy. /dla smutasów-to żart/ . Nawet raz wyrwali Renię, szefową od chorych, co się praktycznie nie rusza z domu na Gniewkowskiej – najpierw Covid, teraz robota, pracownicy na urlopach- do jakiegoś wypasionego parku wodnego. Renia była w szoku: “To istnieje jeszcze inny świat poza schroniskiem?” Jednak nie ma to jak w domu, bo z Mikim lekko nie jest. Śniadanko trzeba sobie zrobić samemu /prawie, ale zawsze/, ubranko złożyć w kosteczkę. Teraz synek jak widzi Mikiego, to bacznie się przygląda, czy go znowu gdzieś nie wywiezie. Spokojnie, synku. Kasa się skończyła, a Mikołaj musi wracać do pracy, bo Kraków czeka. Inżynier z Tomaszkiem domu tam pilnowali, ale dość tego dnia dziecka.
Mnie udało się wpaść z Dużym Tomkiem na kilka godzin do Medyni w ramach relaksu. Kocham ten mały dom. Wszystkie kocham, ale….tam po prostu jest cisza i spokój.
Kosztorys wymiany pieców CO w starym domu w Jankowicach zwalił mnie z chudych nóg. Musimy dać radę.
Do Jankowic przybyło dwóch kleryków rzeszowskiego seminarium. Chłopaki na medal. Jak zawieźli mieszkańca do urzędu, włożywszy sprytnie koloratki, to załatwili sprawę w kilka chwil. Jak tu walczyć z klerykalizmem? Okna też pomyli i generalnie mają łapki do roboty.
W upały rozchorował się Aloszka. Mopsisko się dusiło, Kochany Pan Weterynarz z Kunowa leki dał, ale chyba psina się starzeje i serducho pada.
Trawy w Nagorzycach nie kosimy. Zrobiło się dziko i fajnie. Za gorąco. Chociaż kawałek wykosił w ramach podziękowania za zajęcia muzyczne jeden z uczestników. To pierwszy taki przypadek w historii świetlicy, że ktoś coś pomógł z własnej woli.
Pan niepełnosprawny, co mieszkanie dostał do remontu i to szybkiego, nie może się nacieszyć. Ma już stół i krzesła. Nasze Panie Funduszowe się tym zajęły. Cóż, jedni kapryszą na smak obiadu za 700 zeta w luksusowej knajpie, inni cieszą się zupą przy własnym stole w malutkiej kuchni.
W Zochcinie mamy kawałek tego, co się często dzieje w domach dla naszych chorych. Co kilka dni akcja “wykąpać pana W., zmienić mu ubranie.” Ostatnio udało mi się nawet leki wcisnąć, a Tomkowi -obciąć człekowi pazury, choć musiałam udzielić wsparcia słownego. Nie był to głos anioła. Tu jest jeden taki pan, a w innych domach mają po kilku. Kiedyś w domu dla kobiet wniosłam delikwentkę na rękach pod prysznic. Usłyszałam kim jestem i kim była moja matka, ale pani przestała śmierdzieć. Pana W nie dam rady, bo waży ze sto kilo.
Tak życie płynie w naszej Republice Biedaków. I tylko mi żal, że kolejny rok nasi niepełnosprawni przyjaciele nigdzie nie wyjadą. SZCZEPCIE SIĘ DO CH……RY. Niech to się skończy.
Te nasze i miliony innych punktów braterstwa na mapie świata są świadectwem, że można być razem. I razem jest o wiele lepiej niż przeciwko sobie. Tak trudno to zrozumieć?
Nad-obowiązkowo
Ku pamięci Ofiar wszelkiego ludobójstwa, w tym na naszej ziemi
“Pokój wszystkim ludziom złej woli! Niech ustanie zemsta… Zbrodnie przekroczyły wszystkie miary. Zbyt wielu jest męczenników…
Panie, nie waż ich cierpień odważnikami Twej sprawiedliwości, nie obciążaj tymi cierpieniami katów i nie zmuszaj ich do zapłacenia tego strasznego rachunku. Niech otrzymają w inny sposób zapłatę.
Zapisz na konto wykonawców zbrodni, donosicieli, zdrajców i wszystkich ludzi złej woli odwagę innych, ich siłę duchową, pokorę, godność, ich wytrwałą wewnętrzną walkę i niezłomną nadzieję, uśmiech osuszający łzy, miłość, ich rozbite serca, które trwają mocne i ufne nawet wobec śmierci, nawet w chwilach największej słabości…
Niech to wszystko będzie złożone przed Tobą, Panie, na przebaczenie grzesznikom, na okup zwycięstwa sprawiedliwości; niech dobro będzie policzone, a nie zło!
Niech pozostaniemy w pamięci naszych wrogów nie jako ich ofiary, nie jako koszmary, widma idące ich śladem, lecz jako ci, którzy im pomagają przezwyciężyć ich zbrodnicze namiętności.
Niczego więcej od nich nie chcemy.
A kiedy to wszystko się skończy pozwól nam żyć jak ludziom wśród ludzi i niech powróci pokój na naszą biedną ziemię – pokój dla ludzi dobrej woli i dla wszystkich innych…”
(Modlitwa deportowanego Żyda o nieznanym nazwisku. Tekst znaleziony w archiwach jednego z niemieckich obozów, napisany przez uwięzionego Żyda. W “La Croix” 10.10.1989, s.11.)