Byliśmy na Kongresie Rodzin w Świdnicy. Daleko okropnie, ale ….jeszcze 20 lat temu nie śniło mi się, że w Polsce będę jeździć autostradą przez kilkaset kilometrów. Co najwyżej można było poćwiczyć na kawałku poniemieckiej koło Wrocławia, ze sławnym „stuk, stuk, stuk, bo składała się z betonowych płyt. Inicjatywa świetna,/kongres, nie autostrada, chociaż ta też niezła/, wielu uczestników. Artur ubawił się, a jakże, bo nagrabił folderów i ulotek, glinianego aniołka i naciągnął jakąś panią na kupno płyt z muzyką, chrześcijańską, oczywiście. Ja w tym czasie z kimś rozmawiałam i nie panowałam nad sytuacją. Radzi sobie synek nieźle. Rozmowy były o miłości. No bo o czym niby miałyby być? Z owej braterskie miłości Cezary przyjechał po mnie z Warszawy, bo na wsi wszyscy kierowcy mieli już zaplanowane zadania. I zawiózł i przywiózł aż pod Wrocław. Za to w powrotnej drodze kupiliśmy- przy drodze- 2 kabaczki, każdy wielkości dużego pocisku artyleryjskiego największego kalibru oraz piękne chryzantemy. To dla Potrzebnej, jako rekompensatę za brak Cezarego przez dwa dni. Kabaczki monstr posłużą do zrobienia, dania dla ponad 70 osób, które Cezary opracował w trakcie jazdy, a kwiaty Piotr posadzi pod figurą MB. Z miłości także Inżynier z Mikołajem stali dwa dni w Łodzi na targach, a w Warszawie, na dwóch imprezach, kto mógł: nasze dzieci- Marcycha z Dorotką, która specjalnie z Pniew, ze szkoły w tym celu przyjechała, Tamara, Renia, Andrzej, Teresa-pielęgniarka, Sylwia, Darek, Marysia i chyba ktoś jeszcze. No i oczywiście ks.Jacek w warszawskiej parafii kazania głosił i kasę zbierał na nasze szaleństwa, a Adam słoiki pod kościołem sprzedawał. Weekend wypoczynkowy był! Miłość ta nie do pieniędzy, ale do ludzi, którzy za swoją pracę muszą dostać zapłatę, czyli pracownic i -ników naszych warsztatów. A zapłatę dostaje się w pieniądzach żywych. I żeby ją dostać mogli, trzeba ich produkty sprzedać. Więc jednak kochamy takie pieniądze. I gdzie tu logika?
ks.bp.Józef Górzyński z ks.prałatem Wacławem Nowickim w jadalni domu na Łopuszańskiej |
św.Feliks z Kantalicjo 1515-1587 |
Arystokrata z pochodzenia, co pozwoliło mu skończyć studia i osiągnąć intratne, kościelne posadki, zanim został kapłanem. Ale jak nim został, to na cały gwizdek. Założył szpital dla nieuleczalnie chorych, a w tamtych czasach chorób nieuleczalnych było nieco więcej, za to szpitali nieco mniej. Wkrótce powstało początkowo pobożne stowarzyszenie, wreszcie zakon Teatynów, którzy poświęcali się chorym i opuszczonym. Założył bank dla ubogich, gdzie mogli pożyczać pieniądze bez lichwy i walczył z bezrobociem finansując narzędzia pracy ludziom, których potem rzemieślnicy zatrudniali w swoich warsztatach. Bank ów w czasach rządów Burbonów/XVIII w./ w Neapolu został połączony z innymi w jeden Banca Nazionale di Napoli, istniejący do dziś. I tak bogaci w końcu zgarnęli biedakom kasę sprzed nosa.
Patron bezrobotnych, poszukujących pracy i…..kontrolujących wszelkiego rodzaju dokumenty.