Bawimy w Warszawie, Artur i ja. On uwielbia “Szańską” czyli dom a Łopuszańskiej, a ja w robocie. Wpadłam do naszego domu dla chorych. Pełniutki po brzegi. Ludzie, których nikt już nie chce, a najmniej to, co powinno być służbą medyczną i socjalną. Jednemu facetowi, który nic już nie ma pod beretem nie złożono złamanej w łokciu ręki w szpitalu, bo nie potrafił wyrazić zgody. Nasza Grażynka, pielęgniarka pojechała do szpitala i w jej obecności wydukał zgodę, ale go odesłali do domu, bo po badaniach orzekli, że jest niepoczytalny, a jakby był poczytalny, to by się na pewno nie zgodził. Ręka zrosła się sama, tylko jest zgięta w łokciu na sztywno, więc gość nie może sobie rozpiąć spodni i sika pod siebie. Dziękujemy “służbie zdrowia” w jego imieniu, bo on sam nie może. Czy gdyby na miejscu   bezdomnego była mamusia pana doktora albo pana posła, z np.demencją, albo chora psychicznie to też by wyszła bez gipsu? Głupie pytanie. 
Cezary mnie odwiózł z powrotem z nieodłączną Lolą bokserką na pokładzie. Jest nieusuwalna z pojazdu. Kiedy ktoś próbuje ją wyprosić, robi się lwem, choć jest to uroczy, łagodny głupek. I chyba chłopaki mają rację: znalazłam ją małą, w lesie, porzuconą. Ktoś ją musiał z samochodu wyrzucić i lęk pozostał: wysiadasz z wozu, tracisz pana/panią/. Skoro w psim łebku rany zostają tak długo, to cóż mówić o zranionych dzieciach? Zaszyć się jakoś da, ale blizny pozostają. Mimo wszystko trzeba ten świat cerować i uważać, żeby samemu nie powodować dziur.

Nasze dzielne biura, a właściwie biureczka, bo przestrzeń mają maciupeńką i dziewczyny ściśnięte w nich mocno, zakończyły, prawie, roczne sprawozdania. Czyli obłęd biurokratyczny. Nie bójcie się drogie Panie. Urzędnik czuwa i właśnie wymyśla nowe dla was zadania. 

Siedzicie w biurze Wspólnoty i słyszycie dialog/monolog z drugiego biura:
Nie pójdę z Tobą na spacer!!!
Co się z Tobą kur… dzieje?!!!
Skończyłaś 4 lata i Ci odwaliło kompletnie!!!/zapiski Sylwii, która siedzi w sąsiednim pokoju/

Nie, nie trzeba wzywać pana od praw dziecka. To tylko Marzenka znad tabel i papierów przemawia do swojej suczki, Avy, którą zabiera do pracy, jak ma zostać w niej dłużej. Nie dziwię się, że oszalała od tych rozliczeń, a pies temu nie winien.  Za to jest wesoło. Może nie pobożnie, lecz adekwatnie do sytuacji i nerwów.
Wyrzucony przez Sylwię przy pomocy słów niecenzuralnych pijany kandydat na mieszkańca….wrócił po kilku dniach trzeźwiutki. I zamieszkał.
Patryk z Magdą próbują coś zrobić, żeby nowe komentarze pokazywały się z boku bloga. Może dadzą radę. W każdym razie dziękuję za czas temu poświęcony.



Nad-obowiązkowo

Wzgórze Pokoju-Am.Wyspy Dziewicze*

Pokój, Panie,
pomóż nam zaprowadzić w nas samych,
nie jako zawieszenie broni albo kompromis,
ale jako zwycięstwo nad naszymi słabościami i sprzecznościami.
Pogodzeni z samymi sobą
pójdziemy z innymi i będziemy walczyć ze wszystkich sił przeciwko przywilejom,
uciskowi i nieporządkom,

Pojednanie. Derry, Irlandia Płn.

bo nie ma pokoju bez sprawiedliwości. Nie ma go także bez miłości,
bez szacunku dla drugiego,
człowieka, klasy społecznej, ludu, rasy.
Wyzwolonych z wszelkiej złości, niezdolnych do ranienia,
uczyń nas Panie ludźmi Pojednania.  
                                                                                        Gilbert Cesborn-

1913-1973 francuski pisarz katolicki i dziennikarz

*Na jednej z należących do USA Wysp Dziewiczych na Karaibach leży Wzgórze Pokoju. W 1950 r. właściciele tego terenu oddali go Parkowi Narodowemu, żeby szeroka publiczność mogła cieszyć się wspaniałym widokiem  ze wzgórza na wody oceanu, medytować, odnaleźć pokój duszy i nadzieję i pomóc potem budować pokój na świecie. Postawili tam posąg Chrystusa, który został zniszczony przez huragan Merylin w 1995 r.