Wczoraj światło gasło w rytmie dyskotekowym,ale w końcu zdecydowało się z nami pozostać.
Na podwórkach porządki pośniegowe. Pies znalazł kość, którą zakopał w śniegu pewnie miesiąc temu i zapomniał co ma w zamrażarce. W Jankowicach remont kuchni przedłuża się, bo dom ma ponad 100 lat i trzeba wymieniać sufity. Nasi pracownicy proszeni o przyjście w sobotę w zamian za inny wolny  dzień, oczywiście nie przyszli. 40 starych i chorych ludzi ma w domu bałagan remontowy. Już chociażby ze zwykłego współczucia chłopcy mogliby się ruszyć. Ale nie.  To dla mnie wielka tajemnica- brak jakiegokolwiek zaangażowania i poczucia współodpowiedzialności za to, co robimy ze strony wielu tych, którym dajemy pracę. I nie chodzi o dodatkową pracę za darmo. Nikt nie śmiałby o to prosić. Tutaj bezinteresowny gest traktowany jest jako naiwniactwo. Rzadko kto się odważy go wykonać. Owszem, są przekazy o np. nauczycielach społecznikach, którzy zajmowali się uczniami po lekcjach. Ale ci już albo nie żyją albo są starzy. I legenda ks. Marcina Popiela, ubogiego sługi wszystkich. Ale to już tylko legenda.
Dlatego często widzę w mojej małej ojczyźnie twarze bez blasku. I nie winię nikogo. Młodzi przykład mają z góry. A Kościół? Radość Ewangelii? Nie dociera do naszych wiosek z tym przesłaniem. Pozostaje twarda walka o byt bez współczucia i zbędnych emocji.
Trzeba lat………