Człowiek pewien jechał sobie samochodem. Upał był, bo wczesne popołudnie. W szczerym polu, przy drodze łapała stopa pani. Jechała z Warszawy do Krakowa, a rzecz działa się pod Kielcami. Nic w tym dziwnego by nie było, gdyby nie fakt, że pani podróżowała z dwumiesięcznym dzieckiem. Człowiek ów jest lekarzem i do tego pediatrą. Skończyło się przenocowaniem pani u nas i odesłaniem z powrotem do Warszawy autobusem następnego dnia, z pełnym wyposażeniem dla niemowlaka i pani owej, bo jest w trudnej sytuacji. Dziecku nic się nie stało, ale doktor omal zawału nie dostał z powodu takiej lekkomyślności. Tak to bycie miłosiernym Samarytaninem może się źle skończyć!
Pipi wyjechała na urlop, ale na szczęście ma się dzieci, a dzieci mają mężów/córki, znaczy, ich mają/ i mąż jeden w garnki tłucze w ramach pisania u teściowej pracy magisterskiej z psychologii .
Od rycia po internetowych sklepach mam już „zryty beret”, jak mawiają nasi mieszkańcy. Są rzeczy, które kupić do Krakowa musimy, nie da się wszystkiego opędzić darami rzeczowymi, bo musi być na wymiar i jakoś wyglądać. Jednakowe łóżka, szafki czy koce w pokoju. Ludzie bezdomni powinni mieć przyzwoite warunki. Przyzwoitość kosztuje, więc ryję, żeby było tanio i dobrze no i odpornie na ewentualne zniszczenia. Inżynier z Mikim i chłopakami po dwa razy w tygodniu obracają trasę wieś- Kraków. Najtrudniejsze są końcówki, bo jak wiadomo diabeł w szczegółach tkwi, a my go tam nie chcemy.
Remoncik także w Brwinowie, gdzie z ustawiczną dekompozycją walczą dwie Kasie. Jak się ma tyle dzieciaków, to kompozycję trzeba ustawicznie przywracać. Każdy, co dzieciaki miał lub ma wie o co chodzi, a tam zwykle liczba poniżej 12 nie spada. Entropia rośnie wraz z ich liczbą.
Myszków zbierał dla nas meble i odzież. Tomasz raz pojechał największym naszym samochodem, ale nie dali rady zabrać wszystkiego. Dzisiaj dobry człowiek podjął się przewieźć resztę. Najpierw złapał gumę, w tym upale, a jak już u nas rozładował, to zaraz za Zochcinem popsuł mu się samochód. Zawsze powtarzam-dobre uczynki kosztują kłopoty. To prawie 4 godziny jazdy od nas. Dziękujemy tym bardziej.
Dwie kolejne repatriacje- z Rzymu. Nasz p.Darek powinien mieć bezpłatny parking na lotnisku, bo jeździ często po tych, którym się za granicą nie powiodło.
Artur spoczywa większą część dnia w łóżku chłodzony dwoma wiatrakami. O miejsce przy nich walczą także sierściuchy. Zdecydowanie wygrywa kocur. Tylko papug Aleksander nie narzeka, boć jest z ciepłych klimatów. Rybki głosu nie mają, ale jakieś niemrawe są, więc chyba nawet dla nich to przesada z tym ciepłem.
Najgorzej mają nasi chorzy. I nic to, że lato, skoro ludzi wcale nie jest mniej.
Starsza mocno kobieta. Mieszka sama, daleko od wsi. Chora. Ma kilkoro dzieci, w tym synów blisko, a córki daleko. Bez opieki. Pewnego dnia po prostu wprowadziła się do nas. Znam dziesiątki takich starych, schorowanych ludzi, którzy wychowali po kilkoro dzieci. Wykształcone wyjechały do miast lub za granicę i nawet się nie obejrzą za starymi rodzicami, żyjącymi często w nędzy. Pewna panienka „musi odłożyć na samochód dla chłopaka. ” Pracuje w Anglii, a tutaj w biedzie ojciec umiera na raka. Innej pani, też ubogiej, córka mieszkająca obok jajek nie da za darmo. Kobieta musi zapłacić. Jakby ktoś pytał, to także jest obraz nas samych. Może jak się przy tym zatrzymamy, zrozumiemy inne sprawy polskie? W tym kościelne?
Problem braku wsparcia i opieki dla ludzi starych narasta. Rozwiązaniem nie będą na dłuższą metę niezwykle kosztowne DPS-y. Rozwiązaniem nie są także schroniska dla ludzi bezdomnych, bo to miejsca przejściowe i mają zupełnie inne przeznaczenie.
Pozrywane więzy rodzinne-młode pokolenie, które wyrwało się do wielkich miast, często z wielopokoleniowej biedy, uzyskało wykształcenie i status materialny, ale nie zawsze idzie za tym, jeszcze nie, wzbogacenie duchowe. Żeby przyszło, trzeba nad tym pracować. W szkołach, Kościele, mass-mediach. Ja osobiście ogłaszam alarm. Dla Kościoła, społeczeństwa, i Państwa. Dla naszej Wspólnoty, rzecz jasna. Zawsze obowiązuje nas także sąsiedzka solidarność, jeśli rodzinna zawiedzie lub jej nie ma. Problem narasta. A my się doczekać nie możemy otwarcia nowego budynku w Jankowicach. Dla starszych i niepełnosprawnych właśnie. Jeszcze sporo miesięcy, ale mury już są.
Czymś zupełnie innym jest druga strona medalu: absolutny brak wsparcia dla tych, którzy opiekują się swoimi bliskimi, przywiązani całymi dniami do ich łóżek lub rozpaczliwie próbujący godzić swoje życie zawodowe i rodzinne z opieką nad niedołężnymi rodzicami. Niepełnosprawność, niedołężność nie jest na topie. Dlatego chrześcijaństwo jest jeszcze przed nami.
Nad-obowiązkowo
Prosta kobieta, córka rybaka, długo pracowała jako służąca. Poruszona widokiem starców umierających bez opieki wynajęła pokoik i wraz z towarzyszką przygarniały opuszczonych starych ludzi, nierzadko odstępując im własne łóżka. W miarę rosnących potrzeb wynajmowała coraz większe mieszkania i przychodziły inne kobiety do pomocy. Utrzymywały się z żebrania dla ubogich. Powstało zgromadzenie Małych Sióstr Ubogich. Sama założycielka została odsunięta od zgromadzenia i …..umieszczona na strychu domu generalnego prężnie rozwijającej się wspólnoty przez chorego psychicznie kapelana. Z pokorą znosiła to wewnętrzne wygnanie nie dochodząc swoich praw i sprawiedliwości. Pracowała w ogrodzie. Siostrom zabroniono wszelkich z nią kontaktów. Dopiero po jej śmierci prawda o tym ujrzała światło dzienne i przywrócono jej tytuł założycielki zgromadzenia, dziś mającego domy dla ludzi ubogich starych w wielu krajach świata.
Trzeba być zawsze radosnym. Nasi staruszkowie nie lubią smętnych min.
Nigdy nie zapominajcie, że Ubogi, to Nasz Pan.
Patrzcie na ubogiego ze współczuciem, a Bóg spojrzy na was z dobrocią.
Zamożna i dobrze wykształcona szukała miejsca, w którym mogłaby poświęcić się Bogu. Po nieudanej próbie wstąpienia do klasztoru klauzurowego zaangażowała się w działalność charytatywną Stow.Św.Wincentego a Paulo w Warszawie. Wynajęła mieszkanie, w którym przygarnęła kilka ubogich staruszek i sierot i zamieszkała wraz z nimi. Przyłączały się kolejne kobiety wspierające jej pracę, rosły potrzeby i zmieniano lokale na coraz większe. Powstało zgromadzenie SS.Felicjanek opiekujące się dziećmi i starcami.
Pracowała początkowo jako nauczycielka. Chciała wstąpić do Klarysek, ale obowiązywało wówczas w Hiszpanii antyklerykalne prawo utrudniające przyjmowania kandydatek do zakonów. Przeszkodził także jej stan zdrowia. Spowiednik skierował jej uwagę na los opuszczonych starców. Wraz z se swoją siostrą założyła przytułek dla nich w Barbastro, a wkrótce powstało wiele innych i zgromadzenie Małych Sióstr Opuszczonych Starców. Liczy obecnie ponad 2000 sióstr na całym świecie.