Dwa piękne i wielkie bażanty w złocistych szatopiórach podeszły pod moje okno i zjadały resztki z uczty, która odbywała się wysoko, w karmniku. A ucztowały szaraki i biedaki: wróble. Artur był bażantami zachwycony.
Bogacz zjada resztki po biedakach.
Woda zamarzła standardowo w kilku domach, podobnie jak część samochodów. W Brwinowie balowały dzieciaki, a pracowali dorośli, w tym Ela, co to na pielęgniarkę się wyucza. Po balu opatrywała rany w schronisku dla chorych. Rany w tym roku są wyjątkowo hm…..pachnące. Generalnie we Wspólnocie wytrzymują ci, którzy są zdolni wytrzymać skunksa przez dobę. Trzeba by właściwie takie zwierzątko kupić i kandydatom robić testy.
 
Po tej informacji nie spodziewam się tłumów proszących o przyjęcie do nas.
 Bo, jak mawia Renia, Pan Bóg dał nam powołanie, ale zapomniał zabrać powonienie. Ludzka bieda i choroby nie pachną jak perfumy od Niny Ricci. Przynajmniej tu, na ziemi. Generalnie życie nie zawsze pięknie pachnie, dlatego jak poczujemy piękny zapach, to nie traćmy okazji, żeby się nim zachwycić. A pachnie dobrze tam, gdzie dobro jest i piękno i harmonia jest i pokój. Nawet, jeśli zamiast perfum, wykorzystano szare mydło. Czy nie mówimy: “Tu pachnie domem”? “Tu pachnie Ewangelią”?

Nad-obowiązkowo
O niektórych ludziach mówimy:umarł in odore sanctitatis– dosł. w zapachu świętości,czyli w opinii świętości. Ziemski real daleki jest jednak od ckliwych obrazków, gdzie święci przechadzają się z bukietami kwiatów i gwiazdkami na czole.

Św. Alfons Liguori- ten, co zdejmował okulary, kiedy za młodu chodził do opery, założyciel Redemptorystów, umierał chory na czerwonkę,gangrenę i  mocznicę. Ojciec Damian, zarażony trądem od swoich podopiecznych,
  bł. O.Damian na łożu śmierci

 św. Jan Sankander- straszliwie torturowany i porzucony w więziennej celi dogorywający długo z nieopatrzonymi ranami, męczennik tajemnicy spowiedzi,
   św.Jan Sankander
 czy św. Maksymilian Kolbe w celi śmierci- nie było tam nic z atmosfery niebiańskiej.
A Pierre Giorgio Frassati – przystojniak, zaraził się chorobą Heinego-Medina od nędzarzy, których odwiedzał i wspierał i zmarł w wielkich bólach zdążywszy ledwo skończyć studia.   bł. Pierre Giorgio Frassati
I św.Teresa od Dzieciątka Jezus, malowana jak słodka idiotka, w rzeczywistości w zimnej celi karmelitańskiego klasztoru dusiła się i krwawiła, umierając na gruźlicę. A przedtem prała, sprzątała i wykorzystywała każdą malutką okazję do dobra. Doktor Kościoła.
  
 I św. Brat Albert, który poprosił o papierosa przed śmiercią, bo nie mógł wytrzymać z bólu.Chodził na protezie, bo mu kula nogę w czasie Powstania Styczniowego urwała.
   

Świętość jest realnie ziemska aż do bólu. Jej piękno nie wisi w galeriach i nie da się go kupić za grube miliony. Po co to piszę? Kochani, mamy szansę na świętość prawdziwą. Ludzką -z Bożą pomocą. A ona wykuwa się czasem w brzydkich zapachach codziennego życia. Pod górkę.