Zaprzyjaźniona nauczycielka z tarnobrzeskiego liceum opowiadała dzisiaj o dramacie swoich uczniów, którym powódź zabrała domy. Po dwóch falach powodziowych spadł grad wielkości jajka. Kurzego, nie kolibra. Ponoć zamroziła jedną kulkę dla potomności. Poszły uprawy, szyby w oknach, samochodach, zostały dziury w dachach. Przypominają się słowa Pana Jezusa o czuwaniu. Kruchość życia i naszych ludzkich konstrukcji może skłaniać do ich lekceważenia. Może też kierować nasz wzrok i wysiłek ku rzeczom nie przemijającym, w które jesteśmy zanurzeni, choć często ich nie zauważamy. Zawsze uderza mnie, że ubodzy i dzieci potrafią się cieszyć małymi, prostymi rzeczami. Jakże często trzeba wszystko stracić, żeby docenić co się miało i co zostało. A na końcu, jak mówi św.Teresa od Dzieciątka Jezus- będziemy sądzeni z miłości. I mogą się okazać dziwne rzeczy.
Z kolei – św.Dominik Savio – kilkunastoletni wychowanek św.Jana Bosco, zapytany co by zrobił, gdyby dowiedział się, że za chwilę będzie koniec świata, odpowiedział- grałbym nadal w piłkę. Bo akurat grał. Po prostu czuwał stale i żył bez lęku. Czy przerabiamy tę zbiorową lekcję? Jutro kurze jajo może spaść mi na głowę. Ale może nie spadnie przez 20 lat. Nie ma znaczenia. Gram w piłkę. Chociaż w wielkim Mundialu nie mam szans, ale na malutkim boisku wyznaczonym przez Boga trzeba walczyć o medal.
