Właśnie postanowiliśmy z Tamarą i jej mężem, Wojtkiem, że ten weekend to już na pewno spędzimy na odpoczynku, modlitwie i z dziećmi. Wobec tego wieczorem jedna z mamuś oddała się oglądaniu telewizji zostawiając niespełna dwuletnie dziecko samo i owo dziecko ćwicząc zwisy oberwało kaloryfer w domu dla matek. Bogu dzięki, że kaloryfer spadł obok, a dziecko nie połknęło jakiejś zabawki, których pełno rozsypane było na podłodze.  Nasz anioł od CO będzie miał co robić w poniedziałek. Na razie zawieźliśmy kilka elektrycznych grzejników i mam nadzieję, że się dzieci nie pochorują. Dopiero co skończyły jedną serię chorowania. No cóż, wydawało mi się, że prawie dwudziestoletnie doświadczenie nauczyło mnie przewidzieć wszystko: obrywanie umywalek, tłuczenie zlewów wiadrami, przecinanie węży od pryszniców, wkładanie zamrożonego chleba w worku foliowym do piekarnika, demolka nowiutkich mebli, wybijanie dziur wielkości pięści w ścianach i drzwiach.Nie zdziwią mnie pampersy w toalecie, materace tak przesiusiane, że z nich kapie na podłogę, pleśń w pralce i mycie garnków zmywakiem do toalet oraz wycieranie nosa w firanki. Oszczędzę czytelnikom pomysłów bardziej drastycznych. Ale kaloryfer jest po raz pierwszy. Kiedyś trzeba zacząć.
Dla wyjaśnienia i spodziewając się komentarzy dodam, że dawno wprowadziliśmy zwyczaj podpisywania przez matki oświadczenia, że to ona jest odpowiedzialna za swoje dzieci. Jak każda matka w każdym domu.
Cały nasz wysiłek idzie tym kierunku, żeby panie zechciały tę odpowiedzialność wziąć na siebie.
Oczywiście -są świetne mamy. Ale duża część jest tak rozbita przez przeżycia i zbyt wczesne macierzyństwo w nieodpowiednich warunkach, bez przykładu ze strony ich własnych matek, że nauka życia trwa długo, a czasem nie jest możliwa. My możemy tylko dać chwilę dzieciństwa  w bezpiecznym miejscu. I czasem te dzieci, już jako dorosłe przychodzą do nas jak do rodziny.I pokazują zdjęcia- często jedyne jakie mają z dzieciństwa, z różnych imprez w naszym domu.