Zmarła nasza J.Mieszkała z nami wiele lat, opiekowała się naszymi dziećmi, pomagała w prowadzeniu domów, na kiermaszach. Dzieci ją kochały, bo była ciepła i dobra i dobrze gotowała. Nasze dzieci stale na garkuchni ze stołówki mieszkańców zjadały jej domowe potrawy razem z talerzami.Jola miała bardzo trudne życie. Dzieciństwo, młodość. Wpadła w alkoholizm. W naszym domu nie piła. W razie potrzeby wyjeżdżała sobie i tam popijała. Wracała trzeźwa. Dostała mieszkanie socjalne. Nie była w stanie samodzielnie w nim funkcjonować. Tonęła coraz bardziej. Jej bliscy gdzieś się pogubili. Na koniec jeden z dorosłych synów popełnił samobójstwo. Jeszcze koło Bożego Narodzenia próbowaliśmy ją ratować. Obiecała pójść na terapię. Nie poszła. Chyba nie była w stanie. Kłębek nerwów. Bardzo cierpiała.Zatruła się alkoholem.
Kto inny – po wielu próbach, odejściach, powrotach podjął terapię. Przyszła miłość, jest praca, mieszkanie,rodzina. Nowe życie.
Dlaczego? Tajemnica, którą zna tylko Bóg.