Św. Józef stanął w domu na Łopuszańskiej, wcześniej wyrwany z objęć Artura, który ma odlot na pobożność.Andrzej przywiesił półeczkę, postawił figurkę i powiedział: “św. Józefie, pamiętaj, że to ja cię powiesiłem”.A przed Arturem trzeba było zamknąć kaplicę w Zochcinie, bo stratę św. Józefa rekompensował sobie ściąganiem wszystkich obrazów ze ścian.
Trochę refleksji o wychowaniu, na bazie doświadczeń naszych dzieci w internatach. Kiedy dzwonię na kilka minut przed kolacją, to słyszę błaganie: mamo, nie teraz, bo będziemy głodne. Otóż zasada jest taka: kto pierwszy, ten zgarnia najlepsze. Oczywiście nie wszyscy, ale wystarczy kilka osób. W niektórych naszych domach jedzenie porcjujemy. Z tego samego powodu. Tylko, że są tam ludzie chorzy psychicznie i – generalnie niepełnosprawni umysłowo. W innych domach podajemy jak w rodzinie.
Czy wychowanie do walki z konkurencją, jakakolwiek by ona nie była- w szkole, pracy, sporcie nie obraca się przeciwko nam? Nie mówię o zdrowej rywalizacji, ale o walce. Czy systemy stwarzane pracowicie przez ….nas samych nie eliminują słabych? W szkole słaby uczeń jest zawadą. Nie mobilizuje się klasy, kolegów, żeby mu pomóc. Wręcz przeciwnie. Rodzice tych lepszych nalegają, żeby pozostawić go z tyłu lub przenieść. Nauczyciele odpuszczają sobie dając tym przykład. A w rodzinie?
Pamiętam z dzieciństwa, że jak mama kupiła pierwsze truskawki- drogie, więc parę deko, to ustawiało się miseczki i każdemu po kolei wkładało po jednej, dookoła. Żeby było sprawiedliwie. Lepsze kąski dzieliło się co do centymetra, a na ogół jakoś mamie wtedy szwankował apetyt i swojego nie brała. To był dla nas przykład.
Trudna to droga i trudna walka. Bo pozornie chamstwo, bezduszność i cwaniactwo wygrywa. I dzieci to widzą. Ale tylko pozornie. I to trzeba im pokazać. Piękno szlachetności. Czy o tym mówimy na katechizacji? W kościele? W szkole?