Zakończyliśmy nasze doroczne, wspólnotowe rekolekcje. Nareszcie mogliśmy się spotkać wszyscy razem w miejscu, gdzie jadalnia jest na tyle duża, że nie trzeba jeść na zmiany, a  każdy miał łóżko. Do tego nic się wydarzyło: prąd, woda, ogrzewanie były. Dziwne, jak na nas. Dziękujemy  współpracownikom, którzy pełnili dyżury w naszych domach umożliwiając nam to spotkanie. Za to w Zochcinie zamarzają kolejne rury. Cóż, Eskimosi też nie mają lekko w igloo.
Telefon od pani, która szuka miejsca dla dawnej sąsiadki wyrzuconej przez rodzinę na ulicę. Pomógł proboszcz, który przenocował,  sąsiedzi, pomoc społeczna- kilka nocy zapłaconych w hotelu, potem w przyjaznych mieszkaniach, inni sąsiedzi zrzucają się na paliwo, żeby tę kobietę do nas przywieźć. To jeden obrazek.
  
A drugi:
Jeden z braci ze Wspólnot Jerozolimskich, zaprzyjaźnionych z nami, spotkał na ulicy dwóch, zapłakanych, bezdomnych mężczyzn. Siedzieli gdzieś na murku i lejąc łzy, powtarzali w kółko: Gał…może Gałczyński, Gałka, nie- może Broniewski…..
Otóż kilka dni wcześniej, w zimowy wieczór panowie szukali schronienia. Na jakimś warszawskim osiedlu stanęli pod klatką schodową i czekali na mieszkańca, żeby się wślizgnąć razem z nim i przespać w cieple na schodach. Otwierająca drzwi do klatki kobieta wypchnęła ich jednak z powrotem na mróz. Z następnym lokatorem poszło i zaczęli układać się do snu. Wtedy zbiegła ze schodów  pierwsza pani i klęcząc przed nimi, ze łzami w oczach przepraszała  za pozostawienie na mrozie. Dopiero po wejściu do ciepłego mieszkania uświadomiła sobie, co zrobiła. Zapytała, czego sobie życzą na kolację, nakarmiła i zapytała, co na śniadanko. Na śniadanko zamówili pierożki. Pani nocą pierożki ulepiła i obiecała, że ramach zadośćuczynienia za wygnanie ubogich na mróz pozostaną na jej wikcie do końca zimy.
Panowie, jako, że uzależnieni, wyruszyli w miasto i zapomnieli adresu. I w takiej chwili spotkał ich wspomniany brat zakonny.
Są u nas.
Wielka kobieto z klatki schodowej. Chylę przed Tobą czoło.
Wniosek: jak idziesz w świat robić głupoty, to przynajmniej zapamiętaj adres do Domu./Miłosiernego Ojca/.

Nad-obowiązkowo
To tutaj Twój taboret, tutaj Twoje stopy wypoczną,
Gdzie żyje ubogi , chory, zagubiony.
Jeśli pragnę schylić się do Ciebie
Moja duma nie pozwala mi sięgnąć  aż tak nisko
Gdzie leży chory i zagubiony.
Gdzie pycha nie sięga
Tam idziesz w pokornym przebraniu
Pomiędzy ubogimi, chorymi i zagubionymi.
Moje serce nigdy znajdzie drogi tam
Gdzie Ty wędrujesz mając za towarzyszy
Tych, z którymi nikt nie idzie-
Pomiędzy ubogimi, chorymi, zagubionymi
R.Tagore
  P.Picasso. Ubodzy na brzegu morza

PS. zapraszam znowu do komentowania.