W naszym schronisku dla chorych Piotrek karmił kiedyś chorego staruszka, który świeżo do nas przybył. Staruszek zjadł talerz zupy i Piotr zapytał;”Może jeszcze zupki?” A staruszek się popłakał. Pierwszy talerz był rutynowym nakarmieniem chorego.Pytanie o drugi było okazaniem miłości. Na ogół w szpitalu, o ile nakarmią, to raczej o drugi nie pytają.
Dawanie służbowe, bo taki obowiązek i dawanie z miłością. Czy nie powinno to być jedno?
Jeden z blogowiczów pyta, czy przy remoncie pieca pomógł biskup czy o.Rydzyk. Wolałabym, żeby się za to nie zabierali, bo się nie znają. Nie rozliczam nikogo z jego uczynków, bo każdy za nie odpowiada sam. Ale tak się jakoś utarło, że od dobrych czynów mamy delegatów i oczekujemy, że będą za nas dobrzy. Więc na koniec dowcip: Jaki może nas spotkać pech po śmierci? Otóż taki, że stojąc w kolejce do św. Piotra za Matką Teresą z Kalkuty usłyszymy jak Piotr mówi do niej: Oj, moja córko, można było zrobić jeszcze więcej.” Ja postaram się uważać za kim stanę w kolejce, bo mogę nie mieć szans.
Zalało nam piwnice i dostaliśmy prawie 300 kg kurzych korpusów i skrzydełek. To od znajomych ks.Jacka. Domy w Warszawie niech się nie niepokoją Dostaną.
Jutro i pojutrze przerwa-wyjazd. Pozdrawiam