A wczoraj była burza i nie było internetu. Zresztą co jakiś czas go nie ma, podobnie jak na parę godzin często niknie zasięg telefonów. A działo się i dzieje. Nic spektakularnego, o nie!

Nasza Przyjaciółka, co nam przekazała domek w Medyni wymaga opieki. Już nie może sama mieszkać. Przewieźliśmy z Kubą w poniedziałek do Jankowic. Powoli się aklimatyzuje, chociaż brakuje jej jazd rowerem do lasu na grzyby i jagody. Niestety, nie da rady wysadzić tam leśnych skarbów na trawnikach, żeby choć trochę przybliżyć jej ukochane tereny.

W piątek wizyta na budowie w Warszawie. Aż się wierzyć nie chce, że to powstaje. Była ze mną Renia i Ola- obie prowadzą domy w Warszawie i poprowadzą ten nowy. Będzie w znakomitych rękach! Pan Łukasz, co kręci tą inwestycją /Boże, człowiek orkiestra!/ i architekci oraz wykonawcy gnają do przodu z robotami. Już chcą donice na tarasach stawiać. Tarasy jeszcze nie gotowe, ale wizja już jest.

Jak ktoś dzwoni z propozycją mebli, to znak, że szykuje się jakaś dostawa uchodźców lub innych biedaków. Zadzwoniła p. Monika Olejnik. Piękne od niej łóżko i szafa stoją już w kolejnym lokalu i czekają na ludzi z Mariupola. Uruchamiamy ostatnie rezerwy lokalowe- zamieniamy budynek świetlicy na mieszkania. No i – pościel, kołdry, poduszki, mopy, ręczniki, talerze, papier toaletowy itd….Z tego wszystkiego pojechałam z Nadią, obrotną Ukrainką, w sobotę na zakupy, w tym do marketu budowlanego. Główny cel: karnisze, bo się kobitki przebierać nie będą na oczach całej wsi. Zasłony mamy. Wróciłam ze wszystkim, oprócz karniszy. Jutro z samego rana muszę jechać, a paliwo kosztuje! Ech….starość nadchodzi.

Dziś dotarła jeszcze jedna ukraińska mama z dwójką dzieci. Musiała opuścić dom, który ją gościł do tej pory. Nasi ludzie bezdomni też docierają. Damy radę. Nawet z oczyszczalnią w Zochcinie, co się oczywiście zapycha w weekendy, w końcu damy radę.

Pomiędzy tym wszystkim-młoda, którą życie przerosło, więc pogotowie, policja, szpital. Upojny dzień był.

Dzisiaj na mszy w naszej kaplicy w Zochcinie pomyślałam, że jesteśmy w naszej wioseczce i kaplicy w sercu Kościoła. Parę osób nas było. Jola z zespołem Downa -nasza sąsiadka i jej starsi rodzice, starsza pani z wioski, kilkoro schorowanych mieszkańców, w tym starszy Aleksander, co z Winnicy uciekł i dobrze zrobił, bo rakieta spadła obok jego domu, Artur jako ministrant, Tamara i ja. Prawdziwy Lud Boży, a właściwie ubogi ludek.

I wreszcie mogłam poświęcić trochę czasu, nie mówiąc o kasie, Arturowi. Lody były, ogromne, w prawdziwej restauracji. W towarzystwie Uli, której ślinka leciała, ale dostawała smaczki. A co? Kto bogatemu zabroni? Synek bowiem nieczęsto teraz wyjeżdża “na pacerek”. Upały, zamieszanie z uchodźcami, mieszkańcami….

Artur z Ulą na lodach

Jutro od rana dalszy ciąg urządzania mieszkań. Od lat to samo. Dobrze, że jest ciągle co urządzać, bo to oznacza kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt “dachów nad głową”. Niby nic, ale tak wiele. Myślę, że Niebie już mają urządzone i nie trzeba będzie sobie samemu łóżka skręcać.

Nad-obowiązkowo

Już kiedyś ten piękny tekst tu był. Jest stale aktualny.

Teraz jesteśmy słabi,
wydani chorobom, cierpieniu i starości;
ale kiedy będziemy u siebie
opływać będziemy w zdrowie.
Teraz próbujemy kochać
krzywdząc się czasem, rozczarowując, zdradzając;
ale kiedy będziemy u siebie
miłość będzie powszednia jak chleb i mocna jak jutrzenka.
Teraz dobrobyt jest własnością bogatych i możnych;
ale kiedy będziemy u siebie
Bóg założy fartuch
i poda najmniejszemu największy kawałek szczęścia.
Teraz śmierć jest u progu ze swoim korowodem chorób,
starości, cmentarzami i wspomnieniami, które ranią;
ale kiedy będziemy u siebie
śmierć zostanie wysłana w nicość, tam, skąd przyszła
i nie będzie nawet wspomnieniem….
Teraz nasze serce szuka nieustannie odrobiny miłości, czułości, wierności;
ale kiedy będziemy u siebie
nasze serce znajdzie nareszcie prawdziwą przystań i spocznie,
bo u nas to Miłość we własnej osobie nas oczekuje i wzywa… Miłość – Osoba, która już w nas mieszka i pociąga do siebie. Bo teraz niebem Boga jest serce człowieka;
ale kiedy będziemy u siebie
niebem człowieka będzie serce Boga.
ks.G.Madore

Jeden komentarz

  1. Jak rozległe obowiązki Siostra dźwiga, to chyba tylko
    Siostra o tym wie.
    Czytam wszystko co się tu pojawia i niezmiennie jestem pod wrażeniem Siłaczki, jakich mało . Gratuluję i życzę dobrego zdrowia

Możliwość komentowania została wyłączona.