Pojechali do Warszawy we dwóch, jak zwykle: Wiktor i Mariusz. Nasza skromna, ale dzielna ekipa remontowa. Skręcali nowe meble, wcześniej wyremontowali dom na Łopuszańskiej. Wrócił tylko Wiktor. Mariusz zmarł nagle w swoim pokoju. Cichy, spokojny, nie pił od kilku lat. Nie miał szans, o czym sam mówił, żeby żyć samodzielnie: wiedział, że nie wytrzyma i powróci do nałogu. Po wielu miesiącach zatrudniliśmy go oficjalnie i nie zawiódł zaufania. Mimo, że miał pieniądze, nie zapił. Miał 42 lata. Nikogo bliskiego z rodziny. Teraz już nie jest “Bezdomny”. Jest w Domu.

Dzisiaj chrzciny Anielki. Anielka jest moją wnuczką. O tak, ma się wnuczki, nawet kilka, a co? Nie wolno siostrom?

Ks. Jacek z ks. Krzysztofem mszę odprawili i pięknie było i tłumnie, bo rodzina nasza wyszła nam wielka bardzo. W kaplicy w Jankowicach się to działo. I nawet diakon był, z importu- z seminarium rzeszowskiego ćwiczą u nas chłopaki. Młoda niech rośnie na mądrą babeczkę i chrześcijankę. Artur do mszy służył, ale potem był mocno nie w sosie na imprezie i musieliśmy zmykać do domu, bo wywaluchy się zaczynały i tylko patrzyłam, jak zacznie zdejmować obrazy ze ścian w restauracji.

Tak wygląda życie: radość z nowego i smutek z powodu odchodzącego.

Inżynier w Krakowie, wspierany przez Błażeja, z dzielną ekipą Jarka i Marcina, bo Miki, po trzech latach nieustającego siedzenia w krakowskim domu łapie oddech, co polega na wyjazdach z Arturem do Warszawy, wędrówkach po ciekawych miejscach i obżeraniu się u “Bratka” czyli Jaśka, który kucharzem jest doskonałym.

Na Bronowicach- Inżynier z Michałem Stryszowskim, który z uporem zbiera dla nas żywność i wszystko, co potrzebne do życia. Michale, jesteś wielki.

Miki z Arturem w Muzeum Iluzji. Z tyłu Fryderyk.

Synek za każdym wyjazdem z Nagorzyc pakuje wielki, pusty metalowy pojemnik do samochodu. Wraca targając w objęciach tenże pojemnik załadowany zdobyczami ze stolicy. Gadżety, książki, komiksy, zgarnięte gdzieś ulotki. Ten to się umie urządzić!

Tym razem wrócił z zajumanym komuś kryminałem Cobena. I nic, tylko powtarzał: “Artur Gosi da ochód Pascala”. Za nic nie mogliśmy pojąć o co mu chodzi, aż nagle….. przyjrzałam się okładce. Jest tam zdjęcie przyczepy campingowej. Otóż założyciel naszej Wspólnoty, Pascal, podróżował camping car’em. Ostatnio był w Polsce …..15 lat temu! I nasz geniusz pamięta to dokładnie i właśnie mi przyniósł samochód Pascala. Oj, synku, niech się nie dowie o tym komisja ZUS-owska, bo ci rencinę odbiorą i do pracy skierują.

Zdjęcie z okładki książki. “Ochód Pascala” wyglądał dużo lepiej, ale podobieństwo jest.

Nad-obowiązkowo

Wobec zamętu i walki, która nie ustaje, walki na słowa, walki o słowa, wszystkich ze wszystkimi…..Wobec milionów słów pogardliwych, poniżających, kłamliwych, bez sensu…..Wobec słów – manipulantów, dzielących, wykluczających, wykrzykiwanych i wypisywanych ze złością….Jedyny Nauczyciel, od którego możemy się uczyć jak przerwać tę nawalankę, którą zmęczeni są wszyscy.

Naucz nas, Panie, mówić o miłości,
A odpowiemy na nienawiść słowami czułości,
Naucz nas , Panie, mówić o sprawiedliwości,
A znajdziemy słowa, które wyzwalają i kruszą łańcuchy.
Naucz nas, Panie, mówić o pokoju,
A zamienimy gorycz w śpiew radości.
Naucz nas , Panie, podnosić głowę,
A będziemy patrzeć w niebo bardziej niż spuszczać oczy.
Naucz nas, Panie, czytać znaki czasu,
A będziemy potrafili głosić prawdziwość Słowa.
Naucz nas, Panie, iść za Tobą,
A będziemy potrafili Cię rozpoznać
poprzez wszystkie zawirowania i trudności.
Naucz nas, Panie, dawać świadectwo
a będziemy głosić życie, które płynie z Ciebie. /Jean Gru/