Ogarniamy modlitwą wszystkie ofiary epidemii: zarażonych i tych, którzy nie mogą uzyskać pomocy cierpiąc na inne choroby, zmarłych i zmagających się ze skutkami zarazy- służbę zdrowia, opiekunów ludzi starszych, chorych i niepełnosprawnych, ludzi tracących pracę i dorobek życia.

Prosimy o mądrość i roztropność dla rządzących, siłę wytrwania dla cierpiących, ducha solidarności dla nas wszystkich.

O tem- że dumać na paryskim bruku,

Przynosząc z miasta uszy pełne stuku,

Przeklęstw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,

Za poźnych żalów, potępieńczych swarów!/A.Mickiewicz/

Może nie z paryskiego bruku, lecz z polskiego. Lepiej nie zaczynać nawet dumać, tylko robić dobro, łatać dziury.


Pana, którego losem usiłowaliśmy zainteresować odpowiednie służby socjalne wreszcie może uda się przewieźć do DPS. Zapewniliśmy mu leczenie, rehabilitację, całodobową opiekę, a jakże. Brak zainteresowania powiązany był oczywiście z brakiem chęci do uczestniczenia w kosztach opieki. Walka była ostra, ale wreszcie sukces. Urząd łaskawie pochylił się nad petentem.


Zamówiłam kolejną partię maseczek z filtrem. Niestety- na dostawie łapkę położyło Państwo i sprzedawca nie otrzymał towaru od producenta.


Człowiek wymagający pilnej operacji odsyłany z krakowskich szpitali. Wreszcie udało się gościa przewieźć do innego miasta, gdzie zgodzono się na przyjęcie. To nie krytyka lekarzy, przed którymi chylę czoło, jak i przed innymi pracownikami służby zdrowia, w tym nas wspierającymi. To rzeczywistość, z którą tysiącom ludzi przychodzi się mierzyć w dobie epidemii i skutek wieloletnich zaniedbań. U nas na wsi, na przykład, lekarzy jak na lekarstwo i średnia wieku wysoka. Pielęgniarek w kraju nie ma i długo nie będzie.


Telefony z daleka. Dobrzy ludzie alarmują: człowiek na ulicy. Lokalne schroniska nie przyjmują. Czasem uda się zorganizować podróż do Zochcina. Tutaj kwarantanna, test i można decydować, co dalej. Aktualnie dostawa z Rzeszowa.


Akcja “kontener” w Warszawie. Jest zimno. Punkt testowania dotychczas jest w namiotach. Jeden- pobieranie próbek, w drugim oczekiwanie na wynik. Kontenery można ogrzać. Niestety nasza instalacja elektryczna nie wytrzyma podłączenia kolejnych urządzeń. Trzeba agregat. Kupić oczywiście, bo pożyczenie koszmarnie drogie. Szukamy odpowiedniego.


Uruchamiamy “wyobraźnię miłosierdzia” mając w oczach los ludzi bezdomnych zimową porą w dobie pandemii. I widzimy ludzi bez maseczek, żrących się czy Komunia św. na rękę czy do ust, wrzeszczących o wolności, którą im odbiera kawałek materiału na twarzy, szukających wrogów. A gdyby tak zamiast mandatów za brak tychże maseczek dawać propozycję nie do odrzucenia: wolontariat np.20 godz. w domu takim, jak nasz lub DPS-e w którym jest Covid? Nie jestem okrutna- z pełnym zabezpieczeniem.

Oczywiście zachęcam wszelkie władze do wspólnego uruchamiania tejże wyobraźni. Na razie bez sukcesu. Można liczyć tylko na ludzi dobrej woli. A tych jest więcej, jak śpiewał Czesław Niemen. I to jest prawda. Nie ma co liczyć na przywódców. Ich można tylko roz-liczyć.


Wiem, że w czasie wojny, a to jest swego rodzaju wojna, nie uratuje się wszystkich. Wiele zależy od naszej zwykłej solidarności. A ta wymaga wyjścia z obojętności i strachu, rozeznania sytuacji i działania. Strach nie jest dobry. Strach paraliżuje i prowadzić może do agresji. Uzasadniona obawa jest słuszna. Prowadzi do wykorzystania wszelkich środków, żeby zminimalizować ryzyko. Chroni przed brawurą.

No to zobaczmy, czy kto nie głodny, przestraszony, samotny, zagubiony. Ktoś stracił pracę, albo może ją stracić za chwilę, komuś dziecko trzeba przypilnować. Czy komuś psa nie trzeba wyprowadzić czy zakupy zrobić.


Zakopmy topór wojenny. Może ten trudny czas będzie początkiem trwałej przemiany. W każdym z nas z osobna i wszystkich razem. Inaczej będzie to czas zmarnowany. Z każdej trudnej, a nawet dramatycznej sytuacji trzeba wyciągnąć dobro. Bo po Krzyżu jest Zmartwychwstanie.

W końcu:

Pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości /św. Jan od Krzyża/

fioretti

dla takich wieści warto żyć

wielu ludzi w tym brało udział

Nazywam się JK, obecnie po mężu B. Dwadzieścia pięć lat temu trafiłam z nowonarodzonym synkiem do domu samotnej matki na Mszczonowską*. Miałam przyjemność poznać siostrę osobiście. Dzięki siostrze moje dziecko nie trafiło ze szpitala do domu dziecka a to jemu groziło. Dzięki siostrze znalazłam kąt by przetrwać najcięższe chwile w życiu. Ja jako osoba niepełnosprawna, która sama potrzebuję opieki, nie myślałam, że uda mi się wychować syna i zatrzymać go przy sobie.

Nie było to łatwe, to była droga usłana krzyżami. Dziś mój syn ma 25 lat pracuje. Ja wyszłam 19 lat temu za mąż. Mój jest dobrym opiekunem i przykładnym ojcem. Biologiczny ojciec syna miesiąc temu zmarł. Siostro z całego serca dziękuję za wyciągniętą pomocną dłoń, dziękuję za życiowe rady. Niech dobry Bóg wspiera siostrę. Bóg zapłać za wszystko.

*obecnie dom jest w Brwinowie

I dwie dobre wiadomości:

Rodzina naszego wspaniałego p.Wojtka-pielęgniarza powiększyła się o panienkę. A ja zostałam kolejny raz babcią. Też panienki. Jankowice mają niemowlę w zasobach. Gratulacje dla szczęśliwych rodziców.

Nadobowiązkowo

Świat nieubłaganie zmierzał w kierunku gospodarki, która wykorzystując postęp technologiczny, dążyła do zmniejszenia „kosztów ludzkich”, a niektórzy chcieli, abyśmy uwierzyli, że wolność rynku wystarczy, aby można było sądzić, że wszystko jest bezpieczne.
Ale ciężki i nieoczekiwany cios tej pandemii, która wymknęła się spod kontroli, zmusił nas do myślenia bardziej o wszystkich ludziach, niż o korzyściach niektórych z nich. Dzisiaj możemy przyznać, że „karmiliśmy się marzeniami o świetności i wielkości, a doszliśmy do konsumowania rozrywki, zamknięcia i samotności. Zachłannie rzuciliśmy się na połączenia i utraciliśmy smak braterstwa. Dążyliśmy do szybkiego i pewnego rezultatu, a uciska nas niecierpliwość i niepokój. Będąc więźniami świata wirtualnego, zatraciliśmy gust i smak rzeczywistości”[32]. Cierpienie, niepewność, strach i świadomość naszych własnych ograniczeń, które wzbudziła pandemia, wzywają do ponownego przemyślenia naszego stylu życia, naszych relacji, organizacji naszych społeczeństw, a przede wszystkim sensu naszego życia.

 Daj Boże, aby w końcu nie było już „innych”, a tylko „my”. Aby nie było to kolejne poważne wydarzenie dziejowe, z którego nie potrafimy wyciągnąć lekcji. Obyśmy nie zapomnieli o osobach starszych, które zmarły z powodu braku respiratorów, po części jako skutek demontażu rok po roku systemów opieki zdrowotnej. Oby tak wielkie cierpienie nie było daremne, obyśmy przeszli do nowego sposobu życia i odkryli raz na zawsze, że potrzebujemy siebie nawzajem i jesteśmy dłużnikami jedni drugich, aby ludzkość mogła odrodzić się ze wszystkimi swymi twarzami, rękami i głosami, niezależnie od granic, jakie stworzyliśmy.
36. Jeśli nie uda nam się odzyskać wspólnej pasji tworzenia wspólnoty przynależności i solidarności, której należy poświęcić czas, trud i dobra, łudząca nas globalna iluzja rozpadnie się i pozostawi wielu w poczuciu mdłości i pustki. Ponadto, nie można naiwnie ignorować faktu, że „obsesja na tle konsumpcyjnego stylu życia, zwłaszcza gdy bardzo niewielu jest w stanie tak żyć, może sprowokować jedynie przemoc i wzajemne zniszczenie”[35]. „Ratuj się kto może” szybko przełoży się na „wszyscy przeciwko wszystkim”, a to będzie gorsze niż pandemia.

papież Franciszek “Fratelli Tutti”