Poziom zamożności obywateli, oczywiście nie wszystkich, ale jednak, można mierzyć liczbą powstających domów weselnych i ich obłożeniem. Tort weselny kandydatom do małżeństwa radzę zamawiać na rok do przodu, salę chyba na dwa lata. Nie mówiąc o wystawnych komuniach, osiemnastkach, urodzinach nawet rocznego dziecka w salach bankietowych.

Jasne, że trend ten jest jakby odbijaniem sobie lat biedy, ale znam rodziny, które długi po takich imprezach spłacają dłuuuugo!!!! Presja środowiska jest ogromna. To jeden, może nie główny, ale jednak, powód odkładania przez młodych ślubu. Brak pieniędzy. Poprzestawiane wartości. “Zastaw się, a postaw się”. Cóż, sarmackie obyczaje w narodzie trwają.

My z Arturem, wbrew podejrzeniom niektórych Czytelników/patrz komentarze/ wróciliśmy z wesela jego siostry nie tylko bez śladu upojenia, lecz jeszcze tej samej nocy. Wspaniałe panie z obsługi kuchni dały nam wałówkę na wynos i odbierający ją Janek nijak nie mógł wytłumaczyć, że kierowcą jest siostra sama i że owa nie pije tudzież jej domownicy. Ci ostatni przynajmniej oficjalnie. Wreszcie butelka została w kuchni.

Artur pościągał wszystkie balony z dekoracji sali i oczywiście wypuścił, a następnie cały tydzień miał rzut na balony i tańce. Tomaszek miał robotę – pompowanie-kupiliśmy pompkę, bo by płuca wypluł- i przebijanie. Bo zwykłe nie lecą tak, jak dmuchane helem, ale za to ślicznie i z hukiem pękają. Pies Felicjan wyprowadził się na ten czas na podwórko, bo on nerwowy jest po przejściach ze schroniska, a głupawy mops korzystając z okazji wprowadził się na arturowe łóżko.

Czas był rozjazdowy: Medynia, bo trzeba było podpisać papierek kolejny na wstawienie letniego domku na podwórko, Warszawa, razy kilka, bo wraz miejską ekipą od pomocy społecznej usiłujemy, wraz innymi organizacjami uchronić ludzi bezdomnych przed skutkami ustawy, która dawno powinna pójść w całości do kosza. I nijak pojąć nie mogę, dlaczego obecna władza tego po prostu nie zrobi. Poprzednia zrobiła głupstwo, ale ciągnąć to wbrew logice, ekonomii i dobru społecznemu- nie kumam. Może się dowiem na obowiązkowych szkoleniach z organizacji/ czyt. dezorganizacji/ pomocy społecznej, które pewnie będę musiała odbyć, żeby dotknąć człowieka bezdomnego. Oczywiście szkolenia takowe kosztują, żeby nie było, słoną kasę. Na razie to ręce mamy urobione, żeby zapewnić podstawę: jedzenie, spanie, leczenie i załatwianie spraw. Nie tylko naszym mieszkańcom, lecz także dziesiątkom ludzi, którym system pomóc nie jest w stanie. No i jakoś zdobyć na to kasę, samochody, pampersy i resztę.

No, ale teraz będzie dobrze. Człowiek bezdomny starszy czy chory ma dostać miejsce w DPS w ciągu 4 miesięcy od złożenia wniosku. Albo w Zakładzie Opiekuńczo-leczniczym. Już to widzę moimi starymi oczkami. Ale “sprawdzam”. Inna sprawa, że do do momentu złożenia tego wniosku trzeba czasem wiele miesięcy załatwiania leczenia, badań, orzeczeń.

W przerwach między sprawami wielkiej wagi wróciłam do stanowiska starszego basenowego. Już uruchomiony, jeszcze woda się klaruje. Gości było niemało, w tym wspaniałe dziewczyny ze szkolnego koła Caritas z małej wioski. Mostki się nazywa. Szefuje im Katechetka. I młodzież odwiedza mieszkańców domu starców, piecze ciasta, robi tam przedstawienia, organizuje zbiórki na misje i rodziny w Syrii. Rodzice włączeni pełną parą. Na szczęście nie korzystają z rady pewnego kapłana, że modlić się w kółku wystarczy. Można -można. Jest moc dobra w Kościele i w młodych. Potrzeba tylko zapalić. Nam przywieźli zebrane książki i pyszne ciasto. Zjadł je Zochcin. Dziękujemy.

Remont Krakowa znowu spowolnił, bo firma nie ma pracowników. Chętni z Ukrainy czekają na pozwolenia na pracę. A sezon budowlany idzie do przodu. Za to w Jankowicach budowa wyszła z fundamentów. No i w Medyni resztkami sił remontujemy domek dla starszej pani. W planach jeszcze jeden remont u rodziny niepełnosprawnych ludzi, ale zaczynam wątpić czy się uda w tym roku. Bo nie ma kim.

Czy miłość to ustawiczne budowy? Jeśli tak, to Inżynier jest jest jej pełen i nasz Wojtek-Malinowy i jeszcze kilku wiernych chłopaków, którzy od lat to pchają. Budowanie miłości przez budowy domów?

Mozaika z absydy Bazyli Najś.Serca w Paryżu

Wczorajsze święto-Najświętszego Serca Pana Jezusa, trochę jakby zapomniane w Kościele, przykryte cukierkowatymi obrazkami, dla mnie jest przypomnieniem, że miłość Boga ma ludzki wymiar. Bóg nosi nas w sercu. Bóg dba o nas jako o swoich najbliższych. I przykro Mu jest, kiedy w jego rodzinie kłótnie i walki, przemoc i pogarda, wyzysk i bieda obok opływania w dostatki, . “Przykro” to chyba za mało. Ból, po prostu. Tak, czyniąc zło zadajemy Bogu ból. Podwójny. Boli krzywda drugiego i boli twardość naszego serca. Tak jak boli serce matki, która walczy z chorobą dorosłego syna. Ona- emerytowany pracownik socjalny, on- alkoholik w stanie fizycznym fatalnym. Ona została bezdomną, bo nie starcza z jej emerytury na wynajem mieszkania i wydatki na leczenie syna, mieszka u nas, on trafił do naszego schroniska dla chorych. Ona codziennie jeździ tam i opiekuje się synem walcząc o dostęp do leczenia skomplikowanych schorzeń. “Przecież go nie zostawię, to syn.” Bóg mówi to samo. Przecież cię nie zostawię, jesteś synem. Jesteś córką.

To dlatego walczymy o naszych ubogich braci i siostry. Przecież ich nie zostawimy.

Nad-obowiązkowo

Życzę ci, mój bracie
serca czystego
bez strefy cienia,
która zaciemnia twoją twarz 
Bogu i twoim braciom.
Serca uczciwego
wyzwolonego z kłamstwa
i nici kompromisów.
Serca skromnego
dalekiego od balonów próżności
serca prostego
serca prawego
przywiązanego do tych, których kochasz, na zawsze, 
serca zachwyconego 
w codziennej wierności. 
Życzę ci, mój braciei sobie także 
serca czystego
bo Bóg jest blisko serc jasnych
i widzieć Go można, przemienionego,
w każdym człowieku,
w którym rozkwita przejrzystość./ks.Charles Singer/