Wczoraj bawiliśmy w Gliwicach, w Klubie Tygodnika Powszechnego, gdzie dyskurs miał być o wykluczeniu i populizmie, ale nieco zboczył tematu i o biedzie był ogólnie. Wróciliśmy z Mikim o północy.

Kolejny węgiel kupiony. Dziękujemy za pomoc w imieniu wszystkich ogrzanych. Przy okazji nakarmionych, bo zawsze w pakiecie, za jedną jazdą “obrabiamy po całości”. Pani pracowała, ale się rozchorowała, a jak się jako tako podleczyła, to pracodawca ją zwolnił. Ma zasiłek dla bezrobotnych trochę ponad 500 zł. Z węglem i jedzeniem na zapas przeżyje czas jakiś. Nadzieja wróciła! Jakie to proste: trochę kasy, Pipi/lub ktoś inny, co pod ręką/ do pomocy przy dźwiganiu toreb, samochód do przewozu i- człowiek odżywa.

W rzeczywistości to gra zespołowa. Kasjer /ofiarodawca/, samochód /ofiarowany/, Pipi /dobry duch/ i “sygnalista” czyli ktoś, kto choć sam nie może pomóc, to zawiadomi tych, co pomóc mogą.

Zachęcam, szczególnie zimą, żeby mieć przy sobie adresy schronisk na karteczkach, dzwonić do straży miejskich, kiedy spotkamy człowieka bezdomnego mogącego spać pod gołym niebem, zajrzeć do sąsiadów, którym może być zimno. Sygnaliści do roboty. W razie czego można połączyć siły ze znajomymi i wesprzeć. Zanim będziemy rozdawać prezenty potrzebny może być chleb i opał.

Pomocy Społeczna- rusz do ataku, wesprzyj w kupnie węgla najuboższych. Wyślij sygnalistów w teren, niech zajrzą do potencjalnych odmrożonych i zamarzniętych. 

Zamarzają nie tylko ludzie bezdomni. Zamarzają alkoholicy, którzy pijani, nie są w stanie dotrzeć do domu i upadają. Zwróćmy i na to uwagę. Wzywajmy pomoc pogotowia, policji czy straży miejskiej na widok leżącego człowieka. 

Pan, co na wózku kolejny raz się spił w domu dla chorych. I do tego awanturkę wyprowadził. Renia rano pana wyprosiła. No i…. znalazła się rodzina, która oburzona naszym brakiem miłosierdzia i uczuć chrześcijańskich grozi nam karami piekielnymi. Kochana rodzino. Zajmij się swoim krewnym, po prostu. Pan terapii odmawiał, bo, jak wielu- nie jest przecież uzależniony, tylko “pije incydentalnie”. Cóż – musi sobie znaleźć inne miejsce na incydenty. Kocham takie rodzinki, które pozbywają się kłopotu i wymagają od innych tego, czego same nie mają ochoty robić. Miłosierdzie polega też na tym, żeby stawiać granice.

Dwa piece CO naprawione, bo jak zwykle popsuły się w weekend. Miłosiernie się popsuły, tylko troszeczkę i równie miłosiernie zaprzyjaźnieni panowie od nich przyjechali dziś i naprawili.

Błażej pisze z Medyni

powstają karmniki

 

 

 

 

 

 

Na Medynię spadł śnieg.
Piszę sprzed biurka w swojej sypialni. Gdy spojrzę w okno, śnieg na gałęziach nie daje za wygraną, leży sobie spokojnie, nieporuszony wiatrem. Ale dalej, niestety, zaraz za tymi bajkowymi drzewami jest dom Pani Kazi. Szczęśliwie mam go na oku. Odgarnęliśmy jej trochę śniegu tak, żeby mogła wychodzić i wchodzić, i – drugie szczęście – nie jest tak zatwardziała jak niektóre jej sąsiadki – i w domu grzeje.
Bolek i Lolek, nasze psy, mają białe od śniegu skarpetki, zwłaszcza Bolek, który cały jest czarny i w tym pejzażu śniegu, białego nieba (co skutecznie zatraca granicę horyzontu), Bolek wygląda jak czarna ruchoma dziura – co nie jest porównaniem przesadzonym, bo Bolek, razem z Lolkiem pożerają wszystko co stanie na ich drodze.
A na ich drodze stanął niedawno karmnik. Karmnik z resztek. Muszę się Wam przyznać, że wyjątkowo lubię resztki, przede wszystkim z uwagi na użycie tego słowa przez papieża Franciszka w Evangelii Gaudium. Papież pisze tam takie zdanie:
“Nie może tak być, że nie staje się wiadomością dnia fakt, iż z wyziębienia umiera starzec zmuszony, by żyć na ulicy, natomiast staje się nią spadek na giełdzie o dwa punkty. To jest wykluczenie. (…). Nie chodzi już tylko o zjawisko wyzysku i ucisku, ale o coś nowego: przez wykluczenie zraniona jest w samej swej istocie przynależność do społeczeństwa, w którym człowiek żyje, ponieważ nie jesteśmy w nim nawet na samym dole, na peryferiach czy pozbawieni władzy, ale poza nim. Wykluczeni nie są «wyzyskiwani», ale są odrzuceni, są „niepotrzebnymi resztkami”.  
My – medyńskie resztki – postanowiliśmy resztki docenić. Dlatego od tygodnia Moi Panowie – Jurek i Karol z drewnianych pozostałości robią karmniki dla ptaków.

 

Bolek w akcji

Ptaki jedzą resztki. My – jesteśmy resztki. Karmniki są z resztek. Domni – bezdomni – mieszkańcy naszych domów – robią dla bezdomnych ptaków – domki, karmniki. I doglądamy co rano, żeby tam, w tych karmnikach niczego ptakom nie brakowało. Tak jak i nam, tu, w Domu, niczego nie brakuje. A co do Bolka i Lolka: niestety, jeden karmnik postawiliśmy trochę za nisko, więc psy, kiedy już zjedzą swój przydział, wdrapują się jeszcze po orzeszki wysypane w karmniku. /Błażej Strzelczyk/