Nie miała baba kłopotu- otworzyła świetlicę dla dzieci. Tym razem zwiozłam 2 komputery, firma od internetu zjawiła się -o dziwo- punktualnie, tylko okazało się, że inna firma schrzaniła/przepraszam, ale jestem wściekła/ łącza. Biegną w świeżo odnowionej ścianie. No cóż, będą kłaść drugie na zewnątrz. Tamara pomiędzy segregowaniem zwałów odzieży na kiermasze zaprojektowała piękne koszule. A w Warszawie walczą ze standardami. Jeden z wójtów też dzisiaj mi mówił, że musi chyba zamknąć ośrodek zdrowia w jednej z wiosek, bo sufity są za nisko o kilka centymetrów. No i na drogi w wioskach mu nie dali, bo chodnika nie ma. Jak wiadomo od zbyt niskiego sufitu można się rozchorować, a od braku lekarza nie. Granica między rzeczywistym zagrożeniem i godziwymi warunkami, proporcjonalnymi do możliwości i potrzeby, a radosną twórczością zza biurka zaczyna zanikać. W świecie, w którym dojazd do lekarza i apteki zajmuje pół dnia, a w takim świecie żyję, gdzie mnóstwo domów tonących w błocie, bo nie ma asfaltowej drogi, jest odciętych od świata przez wiele tygodni, postęp mierzy się inną miarą niż w Warszawie.
A u nas: domy dla matek z dziećmi muszą mieć swojego psychologa,pracownika socjalnego. Nawet, jeśli mieszkają tam 3 matki. Kosztuje to tyle, że wiele kobiet nie znajduje tam miejsca. Która kobieta ma prywatnego psychologa? Korzystamy z publicznych placówek służby zdrowia.W domach dla ludzi bezdomnych muszą być godziwe warunki. Jeśli jednak wyliczymy ile osób musi przypadać na jedną toaletę, to stojącą u bramy matkę z czwórką dzieci będziemy musieli odesłać z Bogiem, bo przekroczymy standard o 0,5 pupy na sedes. Myślenia o człowieku nie da się zastąpić tabelkami.Niedługo biedacy będą oddychali nielegalnie i wbrew przepisom.