Tomasz napisał list. Do hejterów i hejterek. Jest to odpowiedź na jeden z ataków agresji w sieci. Nie ma znaczenia jaki. Zarówno niektórzy nasi mieszkańcy jak i inni ludzie, którym pomogliśmy sami lub uruchamiając, często bardzo długi, łańcuch ludzi dobrej woli, otrząsnąwszy pył z sandałów, zamiast iść swoją drogą i żyć spokojnie ewentualnie podziękowawszy Bogu za ratunek/wersja dla wierzących/ znajdują upodobanie w opluwaniu nas pojedynczo lub jako Wspólnotę. Ileż czasu tracili niektórzy z nas na tłumaczenia w prokuraturze, odpisywanie na skargi do różnych instytucji czy po prostu na wysłuchiwanie tyrad od pseudopokrzywdzonych, którym nie zapewniliśmy np.dostępu do internetu całą dobę lub prosiliśmy o posprzątanie w pokoju. Różne są przyczyny takich zachowań. Od postaw roszczeniowych po zwyczajną głupotę poprzez pokiereszowane osobowości osób, które nie radzą sobie w życiu i atakują tych, którzy często po raz pierwszy od dawna lub od zawsze pochylili się nad ich losem.

Nie dziwię się młodym, że mają dość. Nie, żeby oczekiwali wdzięczności czy pochwał. Chodzi o zwykłą przyzwoitość. O szacunek dla siebie samego. A on polega na szacunku do innych, zwłaszcza tych, którzy czynią nam dobro. Są wobec nas w porządku. /Szacunek dla każdego człowieka to już wyższa pólka./

“Sie należy” ma się bowiem coraz lepiej. Wszystko, natychmiast i za darmo- w sensie gotówki i wysiłku. A jak nie ma to skarga, atak, oplucie. Za słowa nie ponosi się dziś odpowiedzialności. Sorry, taki mamy klimat i słusznie młodzi tego nie kupują.  Przynajmniej młodzi z naszej Wspólnoty. Tak nie zbuduje się solidarności. Ona polega na wymianie, a nie na braniu przez jedną stronę. 

 Czy zastanawialiście się kiedyś co my właściwie robimy w tym całym naszym teatrze na dwie sceny (Wspólnota i Fundacja)? Czy policzyliście kiedyś ile w liczbach wydajemy jedzenia w naszych domach? Ostatnio z Mikołajem uzupełnialiśmy papiery do Banku Żywności w Krakowie. Musiałem średnio policzyć ile czego spożywamy rocznie. Wyliczyłem tylko 4 główne kategorie: mięso i wędliny (trzy razy w tygodniu na dom)- około 12-13 ton rocznie czyli: 13000 kg. Warzywa łącznie (zupy, dodatki do drugich dań i inne takie) 48 ton czyli 48 000 kg, makaron jakieś 12 000 kg, chleb podchodzimy we wszystkich domach do 30 000 kg. To najbiedniej. A doliczmy do tego wszystkich biedaków jakich obsługujemy poza domami. 

Dalej nie zastanawiałem się jeszcze ile pieniędzy przeznaczamy na stypendia dla młodzieży szkolnej. Kiedy ja byłem stypendystą miałem numer 848 w kolejce (wiem z wiarygodnego źródła). Średnio 200 zł na miesiąc razy 848? 169 600 zł. Pomnóżmy przez 10 miesięcy (za moich czasów była przerwa wakacyjna z uwagi na ówczesny próg podatku dochodowego) wychodzi niemal 1 700 000 zł.

Zejdźmy na poziom domów. Ja jeśli jestem w Zochcinie to liczę się z możliwością, iż o każdej porze dnia i nocy mogę musieć się zerwać aby: a) ratować czyjeś życie b) przyjąć mieszkańca (tj. sprawdzić wszy, wykąpać i wysmarować antyświerzbowych novoskabinem c) odebrać telefon z komendy czy przebywał u mnie taki a taki mieszkaniec.

Niedziela nie zawsze jest dniem wolnym, a sobota przynajmniej raz w miesiącu jest sobotą z psychiatrą aby nasi mieszkańcy mieli możliwość porządnego leczenia przez specjalistę najwyższej klasy. A nie są to rozmowy łatwe. Nie mówię już ile kilometrów zrobiłem jeżdżąc do Krakowa podczas najgorszego momentu Wojtka./chorego Inżyniera od budów i wszystkiego, członka naszej Wspólnoty/. Plus  inne rzeczy, które trzeba zrobić przy okazji.
Pomnóżmy to przez 16 (bo tylu mniej więcej mamy członków Wspólnoty), dodajmy do tego z 10 osób niezrzeszonych i kilku wolontariuszy. No i ok. 40 pracowników. Pomnóżmy przez 365 dni i dodajmy godziny. Wynik to nasze życie z całym dobrem inwentarza. A teraz pomyślcie ilu ludziom pomagamy, a do ilu nie docieramy.
Po co ten wstęp? Ano po to, żeby powiedzieć, że kiedy czytam  na fejsie jak nas ktoś opluwa to  czysta mnie kurwica trafia.  To nie pierwszy raz kiedy obrywamy jako całość podczas gdy wcześniej komuś pomagamy. Nawet się przyzwyczaiłem do tego ale kryzys powinien zbliżać a nie dzielić.

Mam dosyć obrażania mojej Wspólnoty, Fundacji, mojej rodziny pierwotnej i wtórnej. Bo kiedy trzeba kogoś ratować z totalnej dupy to wtedy okazuje się, że i ta Chmielewska i ten Krzemień /ks.Jacek/ albo i ten każdy inny dwoi się i troi aby temu komuś pomóc.

Tomasz prowadzi dom w Zochcinie. Jest politykiem społecznym i ratownikiem medycznym. Żonaty, ma synka. We Wspólnocie od….urodzenia.

Nigdy nie bój się zabrać głosu w obronie prawdy, uczciwości i współczucia przeciwko niesprawiedliwości, kłamstwu i chciwości. Gdyby  ludzie na całym świecie to uczynili zmieniłby się cały świat. /W.Faulkner, pisarz am./