Pani Kasia 3 dni jeździła po wsiach i miasteczkach odwiedzając kandydatów do stypendiów. Mamy “dwie linie produkcyjne” dla uczniów i osób niepełnosprawnych. Czasem to dwa w jednym. To zetknięcie z cierpieniem i biedą może przygnębiać i przygnębia. Ale świadomość, że możemy pomóc pozwala trwać. I niesie nadzieję. Pomagamy dzięki setkom dobrych ludzi. Linia dla osób niepełnosprawnych “obsługuje” już ok.50 osób, a uczniowska- kilkuset.

Węgiel już chyba kupiony wszystkim, o których wiemy. Można spać spokojnie w ciepłym łóżku, podgrzewanym dodatkowo przez arturowe

Pan Artur i pan Felicjan

sierściuchy, które nie wiedzieć czemu żyją w głębokim przekonaniu, że łóżko i czysta pościel jest dla nich, a my z Arturem kłopotliwym dodatkiem zajmującym dużo miejsca. Bo jeśli zrobiłeś wszystko, co możliwe, żeby twoi bracia i siostry mieli co jeść i gdzie spać, to możesz spokojnie poczytać kryminał/lub też ks.Tischnera, wg gustu/ pod ciepłą kołderką, po dobrej kolacji. No, chyba, że piszesz bloga…..

Jedna gnijąca noga z krakowskiego domu wreszcie leży w szpitalu, dzięki Bogu i braciom Bonifratrom. Stan gnicia był ograniczany przez dzielnych wolontariuszy-szki -medyków. Codziennie przybiegali robić opatrunki, często po wielogodzinnej pracy w szpitalach. Druga poszła sobie, bo głęboko zaburzona psychicznie i nie dało się zatrzymać. Gdyby trafiła szybko do szpitala, to może by się dało, ale…..Pewnie wróci. W Warszawie pan przywieziony ze śmietnika, po świeżej amputacji nóg, wykąpany u nas, zawieziony na SOR Szpitala Wolskiego przyjęty był jak król, czyli jak się należy. Wszystkie badania, woda do picia i propozycja kanapki od pań Pielęgniarek, odwieziony karetką do naszego domu.  Tak trzymać, kochana zdrowia naszego służbo!

Artur spadł z kanapy w czasie ataku padaczki tak nieszczęśliwie, że potłukł sobie twarz. Na moment odeszłam, żeby mu zrobić “kałko” do kolacji. Pól nocki na SORZE, ale bardzo miło było, tym bardziej, że nos nie złamany. Twardziel z niego. Kolejne kamery, kolejne zabezpieczenia, miękkie dywany a i tak nie uda się nigdy  zapobiec wypadkom. Nie, Artur nie potrzebuje pampersów ofiarowanych przez system. Potrzebuje monitoringu i opieki 24 godz, na dobę. Dzielny Tomek /tzw.mały, choć mały nie jest, ale mniejszy od dużego Tomka, co ma 2 m wzrostu/ wspiera mnie w opiece. Bez tego nie mogłabym się ruszyć na krok. Opieka wytchnieniowa? Nie żyjemy w raju, tylko w Polsce. Wytchnienie jest dla pełnosprawnych i ich rodzin. My, opiekunowie “dzieci gorszego Boga” wytchnąć nie możemy nawet w, sorry, toalecie. Bo synek wali do drzwi z popsutą zabawką. “Psuło się” i tyle. To nie jest, Boże broń, skarga. To rzeczywistość zapłaty za miłość.

Dzwoni Dorota z Poznania. Dzisiaj kiermasz świąteczny. Tłumy, światła, lampki i generalnie fajnie. Przy chodniku trzęśli się z zimna dwaj ludzie bezdomni. Zaproponowali im z mężem, oboje studenci, ciepły obiad w pobliskiej jadłodajni Caritasu. Jeden z nich miał rany na nogach. Stwierdził, że nie pójdzie, bo już go kiedyś stamtąd wyrzucili. Z powody tych ran. Skończyło się na obiedzie na wynos. Moja córka, wychowana wśród ludzi bezdomnych, opowiadała mi o tym ze wzburzeniem. Ale dalej będzie pozytywnie. Poszli razem do apteki kupić materiały opatrunkowe. Jakiś szpital robi temu biedakowi opatrunki, ale musi bandaże przynieść sam. I pani aptekarka powiedziała, że często jej się zdarzają klienci kupujący gazy i bandaże dla ludzi bezdomnych.

van Gogh Miłosierny Samarytanin

Jest nadzieja w młodych. W tych, którzy gotują i wydają różne “zupy na…,” zawieszone kawy, ciepłe kurtki na drzewach, kioski z żywnością, która zbywa. Tych, którzy jako wolontariusze Szlachetnej Paczki i innych akcji  stykają się ze światem biedy, niesprawiedliwości i cierpienia.  Tych, którzy nie godząc się na cierpienia migrantów i uchodźców wspierają ich w obozach i na szlakach, a także już w naszym kraju.  Mam nadzieję, że kiedy dorosną nie zaprzestaną walczyć o lepszy świat. Że zachowają w sercu niezgodę na zło, pogardę, obojętność. Ta niezgoda jest głęboko chrześcijańska, jest sednem życia z Chrystusem. To On nie wyraża na to zgody. To Jego ból. Nie takie ma być Jego Królestwo. Bóg stworzył nas pięknymi i nie godzi się na brzydotę. Bóg się zbuntował. Buntem miłosierdzia. Brzydota niech nas pobudzi do buntu. Buntu miłosierdzia.

Świat goni za pięknem utożsamianym najczęściej z młodością, urodą, luksusem. To piękno przelotne, często pozorne. Zawsze przemija. Piękno prawdziwe kryje się w każdym bezinteresownym geście braterstwa i miłości. Czasem trzeba wiele czasu i wysiłku, żeby pomóc człowiekowi wydobyć piękno z jego istnienia. Żeby człowiek podniósł głowę i uwierzył, że jest piękny. Mimo ran w duszy i ciele. To praca nad Zmartwychwstaniem.

Nad-obowiązkowo

“Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty:gdy byłem w grzechach,widok trędowatych wydawał mi się nie do zniesienia. Lecz Pan sam wprowadził mnie między nich i okazałem im miłosierdzie. A kiedy odchodziłem od nich, to co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała.”

Dawniej zdarzało się, że dawał jałmużnę nędzarzowi. Ale robił to jako młody, bogaty mieszczanin. Nędzarze nie byli częścią jego pozłacanego świata.

Teraz mur runął. Franciszek ….postrzega świat w niebywałym świetle, które się w nim objawiło: Najwyższy Syn Boży ogołocił się z wszelkiej chwały, by stać się jednym z nas, bratem wszystkich, nawet odrzuconych. Już nie pragnie wynosić się ponad innych, olśniewać i górować nad nimi;chodzi mu o to, aby być razem z, bratać się razem z. Nie chodzi już o podbój świata, lecz o jego przyjęcie, o porozumienie ze wszystkimi istotami, by w ten sposób stać się, na wzór Chrystusa, bratem wszystkich, a przede wszystkim najbardziej upokorzonych i najbiedniejszych. /Eloi Leclerc Nad Asyżem wstaje słońce, Wyd.Księży Marianów/